wtorek, 15 czerwca 2010

Bratersko-siostrzane stosunki

Od czwartkowej nocy dzieci zamieszkały w jednym pokoju. Jest to na razie mały pokój, w którym do tej pory mieszkała tylko Lena. Łóżeczko Iwusia przesunęłam działając impulsywnie, pod wpływem chwili. Przesunęłam je z naszej sypialni i postawiłam w kąciku przy grzejniku. Przed okresem grzewczym będziemy musieli dzieci przenieść do większego pokoju, bo w tym nie ma szans na inne ustawienie mebli.

Moment przełomowy, od tej chwili dzieci zaczęły nadawać na innych, wspólnych falach. Rozbrajają mnie na każdym kroku. Jest mniej walki między nimi. Iwo we wszystkim zaczął naśladować Lenę. Jest to komiczne choć czasami potrafi doprowadzić do szału. ;)

Poza tym też strasznie się jej słucha. Taka dziecięca naiwność ... pewnie z niej wyrośnie. Ale dziś oboje nie poszli przez to spać w południe... bo Lena nie miała chęci spać, Iwo się do niej wdzięczył, ja kładłam Iwcia a Lena go "podkręcała": IWO CHOĆ i Iwo wstawał i wyłaził z łóżeczka. :)

Całe mnóstwo rozbrajających sytuacji:
1. Rano potrafią przyjść do naszej sypialni o 5:30 trzymając się za ręce z uśmiechem i słowami CZEŚĆ na ustach (Iwo mówi CZE) :)
2. Na spacer potrafią iść za rączkę aż do parku i w parku też. A chwytają się jeszcze przed wyjściem z domu, przed drzwiami, czekając na mnie aż będę gotowa do wyjścia.
3. Lena pociesza płaczącego Iwcia: NIE PŁACZ SŁONECZKO, MAMA ZARAZ PRZYJDZIE i głaszcze go po głowie
4. Ganiają się po domu, po placu zabaw, po parku i mają przy tym ubaw po pachy

Dzisiejsze wspólne zabawy:

Lena prowadzi Iwcia w rowerku sąsiada


Wspólne wspinanie się na furtkę (z wywalonymi jęzorkami)


Wspólne zastanawianie się CZY KTOŚ TAM MIESZKA?



Wspólne wyścigi KTO PIERWSZY NA ZJEŻDŻALNI?



Wspólne załadunki piasku na ciężarówkę




Myślę, że fajnie mieć brata lub siostrę :))





sobota, 12 czerwca 2010

Upadki i wzloty

Zeszłotygodniowa wizyta w przedszkolu nie należała do idealnych.
Nie można powiedzieć o niej "nieudana" bo jednak pewien sukces był - Lena wychodząc z przedszkola miała uśmiechniętą buzię i oczy pełne radości.
Odprowadziłam ją na godzinę 9:00, zostawiłam i wyszłam. Lena nie chciała zostać, ale za radą Pani Dyrektor została puszczona na głęboką wodę. Poradziła sobie. Ale jest waleczną istotą więc przez pierwsze 40 minut płakała, wyła, wrzeszczała i wołała "mamo". Słyszałam jej szloch przez uchylone okno przedszkola. Stałam tak by mnie nie widziała przez okno, za ogrodzeniem. A i tak ją słyszałam. Ona ryczała w przedszkolu a ja na ulicy. Płakałyśmy obie.
Po 40 minutach Lena skapitulowała i zaczęła się bawić.
Jak po nią przyszłam (po 3 godzinach w przedszkolu) była radosna i z uśmiechem na ustach opowiadała co robiła i jak się bawiła.
Doskonale pamiętała, że płakała, że nie chciała sama zostać, że chciała do mamy. Ale nie rozpamiętywała tego jakoś specjalnie, a ja nie kontynuowałam tematu i nie wypytywałam. Mówiłam tylko, że bardzo ją kocham, że jest bardzo dzielna i że zawsze ją z przedszkola zabiorę, tak jak się umawiamy.

Za 3 dni kolejne podejście. Wiem, że Lena będzie lubiła chodzić do przedszkola. Tyle że ma bardzo silny charakter i lubi rządzić. Ale wierzę, że to jej silne usposobienie będzie jej silną bronią w walce z własnymi słabościami :)