wtorek, 30 sierpnia 2011

Weekend w Płocku

Pierwsza myśl po zobaczeniu Płocka - dlaczego dopiero teraz TU przyjechaliśmy.
Niesamowicie urokliwe miejsce, śliczna starówka ale przede wszystkim cudowna skarpa nad Wisłą. Jestem pewna, że nie raz jeszcze wrócimy. Ech, namawiałabym na kolejną podróż już jutro, gdyby nie lokomocyjne problemy Leny.
Tym razem nam się udało. Lena dostała lek łagodzący objawy choroby lokomo i w obie strony mocno spała. 
Wyjechaliśmy w sobotę koło południa, wróciliśmy w niedzielę wieczorem. Spędziliśmy niesamowity czas w doborowym towarzystwie. 

Podziwianie widoku na Wisłę:


Spacer nad Wisłą:


I wizyta w płockim zoo:
Płockie zoo zrobiło na nas bardzo pozytywne wrażenie - na stosunkowo małej powierzchni dużo ciekawych zwierzaków. A dodatkowo czysto i bez zapachu charakterystycznego dla zoo w stolicy.




















 Iwo też był na tej wycieczce, ale całkowicie ją przespał.

piątek, 19 sierpnia 2011

Nowa bryka

Iwo, fan motoryzacji dostał w prezencie quada. No tak, my wiemy że to quad, dla Iwusia to Auto, niebieskie auto.
Auto zostało przywiezione przez kuriera we wtorkowe przedpołudnie. Złożenie okazało się nie lada wyzwaniem. T rzucał mięsem i wkurzony maksymalnie klął na czym świat stoi. Instrukcji po polsku nie było. Po angielsku była tak bardzo nieczytelna, że trudno było odróżnić którą śrubkę gdzie przykręcić.
Obiad mi się lekko zwęglił, bo próbowałam ratować jeszcze niezłożone auto Iwcia, przed niszczycielskim wzrokiem T. Wspólnymi siłami dokonaliśmy cudu rozszyfrowaniu instrukcji i złożenia quada w jedną całość. Jak się chce to można ;) 

A obiad był.... chrupiący :D

Auto podłączyliśmy do prądu na całą noc. Od dwóch dni zaraz po śniadaniu, Iwo zamiast bajek domaga się założenia butów i wyprowadzenia auta z garażu. Jeździ na nim aż do obiadu.
Na szczęście pięknie się dzieli pojazdem z Leną.

Rozmowa dzieci:
I: "Lenuś, jadę do pracy"
L: "paaaaa"
I: "daj mi buziaka" (tu następuje wymiana buziaków)
Iwo wsiada do auta i jedzie do pracy :)) a Lena zajmuje się swoja lalą w wózku i gotuje obiad dla kotów :)

















Lena dzwoni do koleżanki by umówić się na spacer z lalkami zwanymi "córeczkami":


A potem wybraliśmy się na spacer do sklepu. Dzieci wracały wciągając serek z saszetki:








I cała Lena "mamo, zrób mi zdjęcie"" :)


czwartek, 11 sierpnia 2011

Łapiemy słońce

Niestety słońca jak na lekarstwo tego lata. Łapiemy jak tylko możemy. Wczoraj łapaliśmy i nawet są dowody zdjęciowe z popołudniowego spaceru :)
Dziś znów szaro buro. Deszcz nie padał, ale było zimno i bardzo jesiennie. I to tak szaro buro jesiennie. A ja marzę o złotej jesieni i kupie zdjęć z kopcami kolorowych liści.

Wczorajszy spacer do pobliskiego sklepu i powrót ścieżką przy torach kolejki.

Lena poprosiła "mamusiu, zrób mi zdjęcie z szyszką" no więc zrobiłam... tylko mina dziwna :))



Spotkałyśmy na chodniku małą, brązową, włochatą liszkę z którą Lena się zaprzyjaźniła i wiozła ją całą drogę w wózku dla lalek :)





Kwiatki smolące nosy... czy wszystkie kwiatki smolą nosy? ... Lena jak jakiś spotka sprawdza na własnym nosie :)



A Iwo robi dziwne miny. Masę dziwnych min. A jak pytam: "Iwciu, co to za mina?" to robi jeszcze parę, bonusowo :))






Czasami się zamyśli :)



I zawsze chce sam otwierać furtkę. Nie zawsze czeka aż wszyscy wejdą, więc trzeba się orientować by nie dostać furteczką w czoło :)


No i codziennie obowiązkowo kąpiel w pianie.



Moje ulubione zdjęcie z wczorajszego dnia:


Och, słońca, słońca chcę. Jeszcze ciut lata, ciut ciepła, ciut ... taki mały ciut, ciut.

niedziela, 7 sierpnia 2011

Czarny i biały


Wczoraj mieliśmy dzień matki i ojca, a raczej dzień żony i męża lub po prostu dzień wolny od rodzicielstwa.
Dzieci natomiast miały dzień wnuka i wnuczki.
Lena i Iwo zostali z babcią a my wyrwaliśmy się na kilka godzin z domu. Trochę połaziliśmy po sklepach z wykończeniówką, trochę po sklepach z zabawkami ;), pojedliśmy sushi a na koniec zmokliśmy, bo rozszalała się burza.

Ale fajnie tak czasem mieć chwilę dla siebie. Na więcej niż chwila na razie sobie nie pozwalamy, ale nawet te wyrwane parę godzin przypominają nam jak fajnie nam razem.

Dziś Lena i Iwo na zdjęciach w wydaniu czarno białym.




w ogrodzie:



 na placu zabaw:



w pociągu:



 na spacerze z lalami:



 w cukierni na lodach:





 zmęczone nóżki:











piątek, 5 sierpnia 2011

Sianokosy

Trawy w ogrodzie jak na lekarstwo. Ale jak popada deszcz a potem pogrzeje słonko, to nawet ta minimalna ilość potrafi się rozbujać. W środę T wyciągnął kosiarkę i przywrócił ład i porządek na podwórku.
Tylko nie wiem co go podkusiło i zdjął pojemnik na trawę z kosiarki. Oznaczało to, że trzeba wyciągnąć z garażu grabie i usunąć tę małą ilość siana.

Ja grabiłam a dzieci rozrzucały. Lena usiadła w sianie i czekała aż zrobię jej zdjęcia:






 Tu Lena wygląda jak siedem nieszczęść, ale zapewniam, że nie siedziała na kupie siana za karę:


A potem zbieraliśmy mirabelki. Rośnie sobie w ogrodzie mirabelkowe drzewo. Owoców niewiele, co z nich zrobić... chyba będzie kompocik:














*  *  *

Wychodzimy do miasta. T pyta Leny, czy mu coś kupi fajnego. Lena oczywiście przytakuje.
Jednym z odwiedzanych miejsc była cukiernia. Dzieci wybrały sobie po jednej kulce lodów (dla Leny oczywiście w kolorze różowym), a ja kupiłam kilka jagodzianek w wersji mini.
Za jakiś czas Lena mówi:
"Mamo, musimy coś kupić tatusiowi. Może kupimy mu piżamy?"
Ja:
"Kupiłam tatusiowi jagodzianki. ..... A tatuś prosił byś kupiła mu piżamy?"
Lena patrzy się na mnie, myśli, myśli i mówi:
"A tatuś prosił żebyś kupiła mu jagodzianki?"

No kurcze, nie prosił o jagodzianki. Prosił o COŚ. To w gruncie rzeczy piżamy też mogłyby być :))))

środa, 3 sierpnia 2011

Pomysłowość

Iwo dziś rano bawił się na naszym łóżku w sypialni, bawił się autkiem.
W pewnym momencie napluł na prześcieradło.
Pytam z pretensją: "Iwo, co Ty robisz?"
A Iwo na to: "Kałużę"
Bo przecież auto musi jeździć też po kałużach :))

*  *  *

Lena teraz jest zakochana po uszy w swoim bracie i tylko z nim chciałaby spędzać czas.
Wczoraj doszło do sprzeczki. Słyszałam tylko, że Iwo coś Lenie zrobił, potem była wymiana "ciosów" i Iwo z płaczem wychodził z pokoju. A Lena za nim krzyczała płacząc:
"Iwciu, nie idź, nie gniewam się na Ciebie, Iwciu, proszę, nie idź"

A Iwo na to: "nie gniewasz?" I wrócił do Leny :)

*  *  *

Sytuacja z wczorajszego popołudnia. Lena przy stole w jadalni rozwiązywała zadania (czyli to co lubi najbardziej). Zadania polegają na przyklejaniu naklejek, opowiadaniu historii, malowaniu lub przemierzaniu labiryntu. Iwo poszedł do łazienki za potrzebą ;) W pewnym momencie woła mnie o pomoc. Leny komentarz:
"mamo, idź pomóc rycerzowi wytrzeć pupę"

No bo Iwo jak dorośnie będzie rycerzem. :)) Lena księżniczką :))

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Codzienność

Nie wiem czy to codzienność, czy jakaś chwilowa niemoc, ale przestałam zauważać małe rzeczy, którymi do tej pory potrafiłam się cieszyć.
Dziś na siłę starałam się zauważyć drobnostki... i kurcze nie mam, nic nie mam w głowie. Żadnych małych rzeczy, które warto zapamiętać i zapisać.

Znów poranek jak poranek...

Ach poranek, warto zapisać: Lena i Iwo uwielbiają owsiankę. Taką zupę mleczną, jaką gotowała mi kiedyś moja babcia i moja mama. Płatki owsiane gotowane na mleku z odrobiną soli i cukru do smaku. Zajadają się i codziennie się jej domagają. Niesamowite, bo przecież dzieci tak rzadko lubią mleczne zupy.

Rano zanosiło się, że będzie padało. Ale wyszło słońce i zrobiło się niebieskie niebo.

Na drugie śniadanie dzieci zażyczyły sobie placków z jabłkami. Zrobiliśmy razem - trochę mieszał Iwo, potem poprawiała Lena a Iwo trzymał tarkę kiedy ja tarłam na niej jabłka.

Potem, po obiedzie poszliśmy na długi spacer. Place zabaw zalane, więc dzieci bawiły się na trzepaku i biegały po osiedlowych górkach. Byliśmy na lodach i w piekarni. Chciały jeszcze pójść do dziadka ale ile można się ciągać po mieście, wróciliśmy do domu. Dzieci z oczami na zapałeczki oglądały dobranockę i zasnęły podczas czytania przygód Koszmarnego Karolka. A ja siadam do zdjęć - uwielbiam obrabiać zdjęcia a mam zaległości z wczorajszej wizyty naszych sąsiadów z poprzedniego miejsca zamieszkania. Pytam Leny:
Lenko, pamiętasz Igorka?
A Lena na to:
Taaaak, pamiętam, przecież to mój przyjaciel :)

A dziś od rana dopytuje, kiedy znów Igorek do nas przyjedzie. Igorek to rówieśnik Iwcia, młodszy o półtora miesiąca i wyższy od Iwcia o pół głowy :)