poniedziałek, 22 września 2014

Wizyta u fryzjera

Iwo, od jakiegoś czasu... od kiedy doświadczył strzyżenia w salonie fryzjerskim, nie chce słyszeć o strzyżeniu maszynką w domu.
Do tej pory jeździł z tatą, ale tym razem wybrał się ze mną. A że ze mną zwykle jest również aparat, nie omieszkałam sfotografować syna podczas strzyżenia.

Idealny klient - siedział spokojnie, poddawał się wszystkim zabiegom fryzjerskim a na koniec strzelił swój pokazowy uśmiech nr 5.
Myślę, że mój fryzjer zyskał nowego klienta a Iwo nowego fryzjera.







czwartek, 11 września 2014

Pierwszy dzień bez łez...

Obyło się bez łez dziś...
cud...

Być może jednak nie cud a długie pracowanie nad tym poprzedniego dnia?

Latem przybłąkał się do nas mały, śliczny terrierek. Dzieci bawiły się z nim godzinę, do momentu kiedy nie przyjechała po niego straż miejska, którą wezwaliśmy by pieska przygarnęli bo być może zgłosi się właściciel. Kiedy strażnicy zabierali od nas psiaka, powiedzieli że jakby się do poniedziałku (była sobota) nikt po niego nie zgłosił, odwiozą go do schroniska. Nie wyobrażałam sobie jak mogłabym na to pozwolić. Całe moje młode życie wychowywałam się z psami, kocham psy i nie wyobrażam sobie bym mogła dopuścić do tego, by jakikolwiek pies wylądował w schronisku, jeszcze w wyniku mojego działania lub braku działania.
Umówiłam się ze strażnikami, że w pierwszej kolejności zadzwonią do mnie i jeśli właściciel nie znajdzie się, weźmiemy pieska i się nim zaopiekujemy.
W poniedziałek zadzwonił telefon. Lena miała uśmiech od ucha do ucha, przeszczęśliwa. Niestety dwie godziny później jej serduszko pękło... Znalazł się właściciel i piesek wrócił do domu a my Lenie obiecaliśmy, że jak wrócimy z wakacji nad morzem, poszukamy dla niej pieska, jej własnego.

I kiedy w poniedziałek Lenka podczas wspólnych zakupów zarzuciła mi, że nie dotrzymuję obietnic... bo obiecaliśmy jej psa po wakacjach a psa nadal nie ma, powiedziałam Lence że zapomniałam... "a ja nadal pamiętam mamusiu"... W poniedziałek w nocy przesiedziałam kilka godzin w internecie, napisałam maile do kilku hodowli, nawiązałam kontakt. We wtorek skontaktował się ze mną jeden Pan, porozmawialiśmy, dostałam zdjęcia na maila małej psinki.

W piątek o 14:00 jesteśmy umówieni na odbiór małej Brendy (którą dzieci nazwały już Łatką, więc pewnie ją przechrzcimy na Łatkę) w Częstochowie.
W sobotę jak nic... a może w piątek, powstaną pierwsze zdjęcia dzieci z Brendą zwaną Łatką :)

Mam nadzieję, że argument przyjaciela w postaci psa pozwoli Lence zapomnieć o łzach codziennie rano w szkole, że zapomni o tym że się stresuje codziennie wieczorem, że wieczorne spacery z psem dodadzą jej trochę radości, bo po tych kilku latach dostrzegam, że Lenka z natury jest smutnym dzieckiem... nostalgicznym, zamyślonym i często zaczepiana przez obcych ludzi "dlaczego jesteś smutna". No jest... Albo jest zła i wtedy też wygląda na smutną. Wierzę, że przyjaciel pies da jej trochę radości. Musi też wierzyć, że marzenia się spełniają jeśli tylko bardzo tego chcemy. Marzyła o psie od bardzo długiego czasu, niech to marzenie się spełni :)


poniedziałek, 8 września 2014

Trudne początki

Lena płacze...
Pierwszy tydzień za nami i codziennie rano Lenka płacze przy rozstaniu...
Kiedy chodziła do przedszkola, przez półtora roku, z małymi przerwami, płakała codziennie przy rozstaniu...
Kiedy chodziła do zerówki, najgorszy był pierwszy miesiąc bo każde rozstanie poranne było ze łzami w oczach...
Teraz poszła do pierwszej klasy i znów jest to samo... może potrwa krócej?
Na pewno nie będzie to jednak jutro...

Lena dziś przed snem powiedziała:
- mamo, ja nie chcę chodzić do szkoły.

Dlaczego?
- bo się boję

Czego się boisz?
- nie wiem, nie umiem tego wytłumaczyć...

Boisz się Pani? Pani krzyczy?
- nie, nie boję się Pani

To może dzieci są nie fajne
- są fajne...

To dlaczego płaczesz? Może umyjemy się, położysz się spać...
- ale co my z tym zrobimy, z tym że się boję?


Kurcze, no i co my z tym zrobimy? Nie wiem. Na razie tłumaczę, że każdy się boi nowego. Że dorosły jak idzie do nowej pracy też się boi, nowego, nieznanego, tego czego nie jest w stanie przewidzieć i sobie poukładać wcześniej. Tyle że my dorośli nie płaczemy bo jesteśmy dorośli i sobie lepiej radzimy ze strachem przed nowym.
Lenka poprosiła o herbatkę na uspokojenie... zaparzyłam jej lekkiej melisy... kiedy weszłam do jej pokoju z herbatką, Lena już spała...

Zaproponowałam jej, że może tata będzie ją rano odprowadzał do szkoły, może będzie jej łatwiej... nie zgodziła się. Powiedziała: - mamooooo, absolutnie nie!

No to masz babo placek, kolejny tydzień z paczką chusteczek na dzień dobry, czas zacząć :)