sobota, 12 czerwca 2010

Upadki i wzloty

Zeszłotygodniowa wizyta w przedszkolu nie należała do idealnych.
Nie można powiedzieć o niej "nieudana" bo jednak pewien sukces był - Lena wychodząc z przedszkola miała uśmiechniętą buzię i oczy pełne radości.
Odprowadziłam ją na godzinę 9:00, zostawiłam i wyszłam. Lena nie chciała zostać, ale za radą Pani Dyrektor została puszczona na głęboką wodę. Poradziła sobie. Ale jest waleczną istotą więc przez pierwsze 40 minut płakała, wyła, wrzeszczała i wołała "mamo". Słyszałam jej szloch przez uchylone okno przedszkola. Stałam tak by mnie nie widziała przez okno, za ogrodzeniem. A i tak ją słyszałam. Ona ryczała w przedszkolu a ja na ulicy. Płakałyśmy obie.
Po 40 minutach Lena skapitulowała i zaczęła się bawić.
Jak po nią przyszłam (po 3 godzinach w przedszkolu) była radosna i z uśmiechem na ustach opowiadała co robiła i jak się bawiła.
Doskonale pamiętała, że płakała, że nie chciała sama zostać, że chciała do mamy. Ale nie rozpamiętywała tego jakoś specjalnie, a ja nie kontynuowałam tematu i nie wypytywałam. Mówiłam tylko, że bardzo ją kocham, że jest bardzo dzielna i że zawsze ją z przedszkola zabiorę, tak jak się umawiamy.

Za 3 dni kolejne podejście. Wiem, że Lena będzie lubiła chodzić do przedszkola. Tyle że ma bardzo silny charakter i lubi rządzić. Ale wierzę, że to jej silne usposobienie będzie jej silną bronią w walce z własnymi słabościami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz