piątek, 29 lipca 2011

Powrót do pracy

Kilka tygodni temu podjęliśmy ważną decyzję o moim powrocie do pracy.
Decyzja przemyślana, wszystko w głowie poukładane.
Wysyłam cv i chodzę na rozmowy w sprawie pracy. Coraz częściej dzwoni telefon z zaproszeniem na rozmowę.
Dziś też byłam w Warszawie, na kolejnym spotkaniu.
Fajna praca, z perspektywami, choć nadal nie wiem ile mogłabym tam zarobić bo częściowo musiałabym być na prowizji. Księgowa na prowizji to coś nowego, no ale widocznie i tak można. W sumie to biuro doradztwa podatkowego, kilku klientów pod opieką i prowizja od przychodów generowanych przez obsługę klienta.
Niby fajnie...
Niby mogłabym tam pracować...
Wiele bym się nauczyła, coś sobie przypomniała...
Wróciłam do domu, spojrzałam na moje maluchy i mam mega doła... chodzę i ryczę. Jakoś tak świadomość, że mogłabym pracować już za tydzień albo dwa strasznie mnie zdołowała. Bo jak to, moje maluchy zostawić na cały dzień? Ile ja ich będę widziała ... 2 godziny dziennie?
Mam nadzieję, że każda matka przez to przechodzi, że to nie ja jedna tak mocno przeżywam odpępowienie...

No ale ... dzieci muszą sobie poradzić w szerokim świecie a ja im dłużej będę zwlekała z powrotem do pracy tym z roku na rok będzie mi trudniej. No i nie powiem - dodatkowe przychody też by się w budżecie domowym przydały :)

Dziś kolejna partia ogłoszeń do przejrzenia i kolejna partia CV do rozesłania. :)


czwartek, 21 lipca 2011

Śmiesznostki

Iwo:

Iwo nie zjadł obiadu. Nie chciał. Nie miał ochoty. Podzióbał, podzióbał i doszedł do wniosku "brzuszek boli" a to oznacza, że nie chce więcej jeść. Tylko tak pięknie w słowa ubiera. Lena dodała "zmuszasz nas do jedzenia"... no tak, a chciałam by zjedli swoje kurczakowe porcje obiadu.
Iwo doszedł do wniosku, że obiad skończył i poszedł do taty na górę.
Za chwilę słyszę jak schodzą obaj na dół. Iwo poszedł poprosić T by włączył mu bajki wiedząc, że ze mną nic nie zwojuje bo mamy umowę, że bajek w ciągu dnia nie włączamy.
Mówię: "dobrze, mogę się zgodzić na dwie bajki jak zjesz obiad"
Iwo patrzy na tatę i mówi ciągnąc go za rękę: "choć, daj bajki, nie bój mamy" :)

I tak, że T namówił Iwcia do zjedzenia jeszcze kilku kęsów. A bajki zostały włączone, bo co to znaczy ... przecież tatuś mamusi bać się nie może :)

Lena:

Głaszcze T po głowie. Głaszcze, głaszcze i w końcu mówi:
"tatuś, tu kończą Ci się włoski"
T: "wieeeem"
L: "potem jest dziura"
?????
T: "wieeeem" 
L: "a dlaczego?"
T: "a no czasami włosy z głowy wypadają"
T: "Lenusiu, a dużo tatuś ma białych włosków?"
L: "nie, nie dużo, tylko troszkę"

słyszałam spadający kamień z serca T... bo o ile łysinka została zauważona to choć ilość siwych włosów nie została uznana za "dużo" :))


Do oglądania zdjęć zapraszam na sąsiedniego bloga (na bocznym pasku widoczny).

niedziela, 17 lipca 2011

Mama i synek

Dziś Lena z Iwciem wpadli na pomysł zabawy pt.: Mama i Synek. Lena oczywiście była mamą, a Iwo był synkiem. Ja byłam ciocią :))

Rewelacja, jak Lena potrafiła się zaopiekować Iwciem jako jego Mama :)) Przytrzymywała mu krzesło, by mógł usiąść, podsadzała go by mógł na krzesło wejść, upominała się o soczek dla Iwcia, przytulała gdy płakał i mówiła "nie płacz Słoneczko, bardzo Cię kocham".

O dziwo, Iwo doskonale się wczuł w rolę.
Kiedy wieczorem robił przed snem siusiu, zaczął mówić coś o mamie. Pytam się go więc, gdzie jest jego mama a on na to:
"poszła już spać" bo Lena czekała na niego w łóżku :)))
A bo jesteśmy na krótkim wyjeździe i eksperymentalnie dzieci śpią razem w dużym łóżku sypialnianym. O dziwo śpią ładnie całą noc i rano przychodzą do nas trzymając się za rączki.

Jutro wracamy do domu. Ja z dzieciakami pociągiem, bo T po drodze załatwia służbowe sprawy. Ciekawe czy dzisiejsza zabawa w Mamę i Synka będzie kontynuowana :)))

środa, 13 lipca 2011

Dorastanie

Iwo drugą noc przespał bez pieluchy i bez wpadki siuśkowej.
Niesamowite jak szybko dorastają te nasze Słodziaki.
I gadają nakręcone katarynki. Bez przerwy. Nawzajem się przekrzykując.

Wczoraj Iwo usnął na dywanie, przy zabawie. Usnął i za nic nie mogliśmy go dobudzić. Efekt był taki, że nie mógł zasnąć na noc.
Po kąpieli Lena zasnęła a Iwo wisząc przez barierkę swojego łóżka, wołał:
"Lena, obudź się..... Lenuś, biegamy?" (a wie dobrze, że po położeniu do łóżek mają nie biegać, mogą ewentualnie leżeć sobie w łóżeczkach, rozmawiać lub oglądać książeczki, ale mają nie wychodzić i nie biegać)
A Lena na to przez sen:
"Jak chcesz to sam biegaj"
Iwo: "ale ja boje mamy" :)))

Wchodzę do pokoju. Iwo szybko się kładzie na poduszce i udaje, że on tam leży od dawna i wcale nie chciał nakłaniać Leny do niczego. Lena śpi.

Mówię do Iwcia by się położył i spróbował zasnąć, bo jest późno. Na co Iwo:
"ale ja chce joźmawiać z Nenką"
Hmmm... ale Lenka śpi, porozmawiaj ze swoim misiem. Na co Iwo:
"ale patś, ziamknął buzię, nie będzie joźmiawiał"
No tak... to może pooglądasz książeczkę?
I oglądał, przez 5 minut, po czym przyszedł do nas na dół z uśmiechem od ucha do ucha.

T wziął go na kolana i mówi do mnie "I co my z robimy z tym naszym synkiem?"
A Iwo odpowiada: "nić nie zjobicie z sinkiem"
A co będziesz robił teraz?
"będę oglądał film"
Mhmmm.... a nie jest Ci chłodno? Może pójdziemy na górę od kołderkę?
Iwo: "patrz, tu jest kocik, psiklij kocikiem" i podaje mi kocyk..

Kiedy końcu udało mi się go odstawić do łóżka na górę, Iwo po drodze twierdzi:
"ale ja boje potwola".... A gdzie ten potwór?
" o tuuuu"
Odstraszamy potwora.
Wchodzimy na górę, do pokoju.
"ale ja boje sąsiada".... Zapalam lampkę, by nie bał się stukania sąsiada.

Zasypia około 22:00.
A potem urządza nocne wędrówki i wstaje o 5:00.
Ciekawe w jakiej pozycji dziś zaśnie w dzień. :)) Bo że dotrzyma do wieczora bez spania, trochę nie wierzę :))

poniedziałek, 11 lipca 2011

Dobre nastroje

Kiedy Lena się wyśpi wita nas uśmiechem i dobrym nastrojem. Jak to się stało, że od razu widzimy czy Lena ma dobry humor rano czy nie? Po prostu przyzwyczailiśmy się, że Lena zwykle wstaje lewą nogą. Jest pochmurna, o wszystko ma pretensję, burczy i jęczy, jęczy, jęczy...

Dziś był TEN dzień. Dzień kiedy Lenusia obudziła się uśmiechnięta i ten uśmiech i dobry nastrój towarzyszył jej cały dzień. Jak ja lubię takie dni. Wówczas żałuję, że za chwilę dzieci ruszą w świat i nie będę mogła się cieszyć codziennością w ich towarzystwie.

Spontanicznie więc wybraliśmy się dziś do centrum miasteczka, autobusem. Poszliśmy na lody i na zakupy ciuchowe. Kupiliśmy kolejną część Zagadek CzuCzu i tusz do rzęs, który sprawi, że moje spojrzenie będzie jeszcze piękniejsze. Zrobiliśmy krótki nalot na plac zabaw.

A popołudnie spędziliśmy w ogrodzie....
Lena z Iwo bawili się wózkami, lalami. Cóż za zgoda między nimi dziś panowała.
Chciałabym by jutro było choć trochę podobne do dziś, ale pewnie się nie uda... bo takie dni, to wielkie święto.



















środa, 6 lipca 2011

Deszcz daje się nam we znaki

Wczoraj miałam nadzieję na lepszą pogodę. Po południu było czyste niebieskie niebo i było cieplutko. Było... Było to bardzo odpowiednie słowo. Ale wczoraj w nocy zaczęło padać. Zaczęło padać i nie przestało. Pada z różnym natężeniem ale bez przerwy.
Co za pogoda.
Dziś właśnie minie tydzień, odkąd zepsuła się pogoda. Tydzień temu w czwartek niebo zasnuło się czarnymi chmurami... i te chmury nie chcą sobie pójść.

Przedwczoraj, kiedy jedna chmurka poszła a druga jeszcze nie przyszła, wyszliśmy na podwórko by popluskać w kałużach.
Lena bez humoru i zachmurzona jak to niebo nad jej głową.




A Iwo uśmiechnięty



Lena i jej reakcja na ochlapane nogi:








Ale ostatecznie z podwórka schodziliśmy z uśmiechniętymi buziakami:

sobota, 2 lipca 2011

Jesień?

Cudowna pogoda uziemiła nas w domu.
Wczoraj cały dzień padało.
Dziś siąpiło i było zimno, tak że psa z domu by nie wygonił.

Niby sielanka, niby czas dla rodziny, bez pośpiechu i patrzenia na zegarek... ale męcząco. I dzieci jęczące, bo ile można bawić się w domu.

Na jutro prognozy też są bardzo obiecujące. Będzie kolejny dzień deszczu i zimnicy. A w Tatrach spadł śnieg. CU-DO-WNIE!!!
Jutro choć na obiad wybierzemy się do dziadków. Założymy ciepłych ubrań całą szafę, założymy kalosze, weźmiemy parasole i pójdziemy.
I mimo, że psa by nie wygonił, to dwa dni siedzienia w domu jest o dwa dni za dużo.