środa, 26 maja 2010

Przedszkolne sukcesy

Wczoraj byliśmy w przedszkolu, na zajęciach adaptacyjnych. Postęp był widoczny już od drzwi. Zarówno Lena jak i Iwo od razu chętnie weszli po schodach na górę. Weszli do sali i czekali na resztę dzieci. Początkowo Lena siedziała blisko mnie, a Iwo u mnie na kolanach. Jednak z minuty na minutę było coraz lepiej - Lena powolutku ośmielała się i siedziała coraz bliżej "cioci".
Był jeszcze jeden chłopczyk, który również przygotowywuje się do roli przedszkolaka, Cyprian, właściwie rówieśnik Lenki.
Dzieci śpiewały, a zarówno Lena jak i Cyprian, przyglądali im się z otwartymi buziami. Czyli było zaciekawienie :)
Ciocie wymyślały zabawy - był balonik malutki, był Stary Niedźwiedź, było czarowanie tęczy - Lena bardzo przeżywała każdą zabawę... ale już w domu, w przedszkolu była bardzo zdystansowana, choć uczestnicząca.
Było malowanie farbami, do którego chętnie przyłączył się Iwo. I o ile wcześniej siedział cały czas na moich kolanach, o tyle do malowania usadził się sam na krzesełku, wyciągał rączki do rozdawanych kartek a po pędzelek sam się wybrał do "cioci".

Potem wyszliśmy na przedszkolny plac zabaw. I tu dzięki jednej z cioć, Lena poznała koleżankę (starszą od siebie o rok) i całkiem zintegrowała się z grupą. Grupowe zjeżdżanie ze zjeżdżalni, grupowe oglądanie ślimaków a na koniec, po zejściu z placu zabaw, grupowe siadanie do obiadu.

Lena właściwie chciała zostać z dziećmi na obiedzie, ale to był najlepszy moment na wyjście. Tak by czuła niedosyt zamiast "przemęczenia".

Za tydzień Lena pójdzie do przedszkola od śniadania do obiadu. Odprowadzimy ją razem z Iwciem a potem po nią przyjdziemy. Ciekawa jestem jak sobie poradzi... i jak poradzę sobie ja z rozstaniem z moją córeczką.

Niestety efekt wczorajszych zabaw na przedszkolnym podwórku jest w postaci kaszlu i kataru. Lena kaszle a Iwo i kaszle i kicha. Ach, cóż to za pogoda. Słońce piękne świeci, wydaje się że jest ciepluteńko, wychodzimy a wiatr jest taki, że przewiewa wszystkie warstwy ubrania. Prognozy pogody nie nastrajają optymistycznie. Towarzyszy mi myśl - dobrze, że zarezerwowaliśmy urlop we wrześniu ;)

poniedziałek, 24 maja 2010

Niedzielny spacer

Poszliśmy wczoraj na spacer... co za święto, towarzyszył nam tato i mąż w jednym.

Plac zabaw i miejski park. Niby nic, a jednak było fajnie.

Na zjeżdżalni:



Wyścig na sprężynowych konikach:


Przytulanki z tatą:

"Mamusiu, kup mi czapkę"
"Jaką?"
"Ruziową"

"Ale dużo wody mi lejesz do picia"


A w parku był wiec przedwyborczy. Nie uczestniczyliśmy, ale lody obowiązkowo były konsumowane. Ja odmówiłam celem "umartwiania" się i twardego trzymania się postanowień noworocznych. Ale dzieci nie odmówiły. Dla Leny obowiązkowo jej ulubione... truskawkowe... "ruziowe" :)



piątek, 21 maja 2010

Uroczy dzień wyjca

Dziś jest dzień wyjca.
Jak nie oszaleję, to będzie dobrze. Na razie jest plan - wielki kubek herbaty z melisy. Jakąś udziwnioną kupiłam, z pomarańczą. Dziś będę musiała ją wypróbować.

Iwo wstał o 5:10. Nie udało się go uśpić ponownie. Kiedy minęły te czasy, kiedy wystarczyło dać butelkę ciepłego mleka i zasypiał jeszcze na chwil parę. Teraz wypija ale nie zasypia. I wypija zbyt szybko. O 5:20 nie było już mowy o spaniu.

Wyciągnęłam wszystkie ukryte pod poduszką zabawki (nie muszę mówić jak wygodnie się śpi z zabawkami pod poduszką) i miałam nadzieję, na jeszcze chwilę spokoju. Ale nieeee.... Iwo na widok moich zamkniętych oczu zaczął płakać. Więc na siłę otworzyłam oczy.... Ale już było wiadomo, że te płacze z rana, te podkówki na buzi, nie wróżą nic dobrego.

O 5:40 przyszła Lena. Uśmiechnięta i wyspana.

Wstaliśmy. Naszykowałam maluchom ubrania, wstawiłam pranie (przy współpracy z Iwciem, który pakował brudne ubrania do pralki), umyliśmy zęby, ubraliśmy się i zeszliśmy na dół.

A tu Lena przypomniała sobie, że nie ma skarpetek, że zapomniała założyć. Zażądała: "musisz mi przynieść". Na moje: "idź sama, przynieś sobie, wiesz gdzie są skarpetki" zaczęła wrzeszczeć, wyć i rzucać się po podłodze kopiąc wszystko co popadnie. Popis trwał 20 minut. Ja w tym czasie ze stoickim spokojem naszykowałam śniadanie. Wiedziałam już, że bajek na dzień dobry nie będzie, bo to pogorszy jeszcze zachowanie...

Lena się uspokoiła i usiadła do śniadania. Ale jak Lena się uspokoiła, Iwo odmówił jedzenia śniadania i zaczął swój wrzask o herbatę. Wrzask trwał niestety, aż herbatę dostał. Ale zrobiłam tak, że najpierw go uspokoiłam, przytuliłam i dopiero za chwilę dostał herbatę. Nie chciałam by kojarzył wrzask=dostanę to co chcę.

Teraz dzieci bawią się ciastoliną. Ja jem śniadanie. Meliska się parzy. Ciekawe jaki czeka mnie dziś dzień, skoro poranek był tak atrakcyjny :)))

czwartek, 20 maja 2010

Przedszkole

We wtorek wybraliśmy się na pierwsze zajęcia adaptacyjne do upatrzonego wcześniej przedszkola. Deszcz przestał padać, lekka mżawka, założyłam maluchom kalosze, do plecaka wrzuciłam kurtki od deszczu, wzięłam za rączki i poszliśmy. Fajna taka przechadzka z dwójką dzieci za ręce :)) Czułam się przez chwilę, że masz już taaaakie duże dzieci :))

W przedszkolu przywitała nas Pani dyrektor, Ciocia Marta, która zaprosiła nas do sali na górę. Towarzyszyła jej grupa 5 dziewczynek. Lena czuła się onieśmielona. I właściwie tak było przez całe zajęcia. Musiała mnie dotykać by czuć się bezpiecznie.

Widziałam, że jest dobrze, że się jej podoba. Gdyby zajęcia trwały ciut dłużej, rozkręciłaby się.

Jestem pełna wiary, że będzie coraz lepiej. Za tydzień znów idziemy, we wtorek, na godzinkę ;)

Iwo był zauroczony, ale również onieśmielony nowym otoczeniem. Za tydzień też wybierzemy się razem :))

wtorek, 11 maja 2010

Jest maj

W maju...

Pamiętam maj, gdy Lena miała 2 miesiące, był piękny, słoneczny, ciepły i wiosenno-letni.

Pamiętam maj, gdy Lena miała 1 rok i 2 miesiące, było ciepło, słonecznie i widać było zbliżające się lato. Iwo rósł w siłę pod moim sercem. Właśnie w maju dowiedzieliśmy się, że będzie chłopcem.

Pamiętam maj, ubiegłoroczny, gdy Lena miała 2 lata i 2 miesiące a Iwo 7 miesięcy, było ładnie, słonecznie, radośnie. Często zakładaliśmy już letnie ubrania.

A dziś... jest maj i cały czas nosimy bluzki z długimi rękawami, wciąż w czeluściach plecaka znajduję swetry dla dzieci wzięte na wypadek spadku temperatury, pada, wieje...ech... jakiś ten maj w tym roku mało optymistyczny. A przecież to najpięknieszy miesiąc w roku.

To był dzień małych artystów plastyków... albo małych grafficiarzy ;)

Lena maluje serduszko dla mamy


Iwo i Lena malują serduszka... choć Iwo pewnie nie wie co to jest serduszko :)


Iwo podziwia i ulepsza :)





Spacerowanie po zamleczonej łące


Zasłużony odpoczynek