piątek, 29 sierpnia 2014

Udało się!!

Nie wiem dlaczego, nie wiem jakim cudem, nie wiem i nie wiem czy chcę wiedzieć!

Ale o co chodzi? :)

Dziś mieliśmy się dowiedzieć, czy znajdzie się dla Iwo miejsce w grupie przedszkolnej prowadzonej w szkole do której chodzić będzie Lena. Dzień się kończył.... o 16:00 rozmawialiśmy z T, że jednak się nie udało, że nie znalazło się miejsce, że nie znalazł się nikt kto chciałby się z Iwo zamienić na grupy i chodzić do innej szkoły, że jednak musimy się pogodzić i jakoś zorganizować i odprowadzać dzieci do dwóch miejsc w jednym czasie.
Nie wiem do której pracują normalnie w administracji przedszkola. Widocznie dziś nie pracowali w normalnych godzinach. Dziś pewnie do samego wieczora układano grupy i segregowano dzieci.
Wieczór był niespodzianką...
Udało się...
Cuda się zdarzają...
Napisaliśmy odwołanie... Byłam osobiście tłumaczyć, że dla dziecka to ważne, że dla nas to ważne, że to jakieś nieporozumienie mieć dzieci w dwóch szkołach i odbierać je w tych samych godzinach z dwóch miejsc jednocześnie...

Nie odebrałam telefonu, bo dawałam dzieciom buziaki na dobranoc i pocieszałam Lenkę, której Iwo porwał bluzkę...

Telefon przestał dzwonić.
Zaczął dzwonić telefon T.
Pierwsza myśl, że coś się stało, że ważna wiadomość, że może ktoś się rozchorował poważnie, może jakiś pogrzeb w rodzinie... Sto myśli. W życiu nie pomyślałabym że to będzie najbardziej radosna wiadomość od początku tygodnia.

W poniedziałek dowiedzieliśmy się że Iwo będzie chodził do "zerówki" do całkiem innej szkoły niż chcieliśmy, niż pisaliśmy na podaniu, niż chodziła Lena i niż Iwo w przyszłym roku pójdzie do pierwszej klasy.

We wtorek napisaliśmy odwołanie i prośbę o przeniesienie.

Dziś dostaliśmy telefon... Iwo idzie do trójki.... Matko, co za ulga. W poniedziałek miałam ochotę zagryźć. Warczałam na świat z wściekłości. W pracy usłyszałam, że prawie gryzę. Dziś mam ochotę na rękach nosić świat. Matko, idę spać... tak mi dziś fajnie, lekko :)))))
Okazuje się, że strasznie się stresowałam tym moim małym synkiem w całkiem obcej szkole w poniedziałek. Juuuupiiiii!
W poniedziałek pojadę do sekretariatu przedszkola, uściskam z radości sekretarkę :)

środa, 27 sierpnia 2014

Rok Szkolny za pasem

Tyle czekaliśmy na wakacje. Czy to sprawiedliwe, że tak szybko minęły? Kiedy?
W czerwcu Iwo zakończył edukację przedszkolną. Nie dał rady być na zakończeniu roku bo dzień przed uroczystym pożegnaniem rozchorował się na ospę. Gdyby to było przeziębienie, gdyby to był kaszel... dostałby dawkę leków i mógłby zaśpiewać wszystkie ćwiczone z mozołem przez kilka tygodni piosenki, mógłby zatańczyć passodoble, mógłby odebrać swój dyplom i usłyszeć wszystkie miłe słowa.
Ale niestety ospa to ospa. Fioletowe kropki, gorączka... no i izolacja od otoczenia.
I to ja odebrałam dyplom, to ja popłakałam się pod sceną na której brakowało mojego synka...

A w poniedziałek Lena zaczyna pierwszą klasę a Iwo idzie do zerówki.
Niestety chyba nie mieliśmy odpowiedniej ilości szczęścia i wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie kolejnym rokiem gdzie dzieci będą w dwóch różnych placówkach. A nie tak miało być. Szkolna zerówka miała być w szkole do której Iwo, tak jak Lenka w tym roku, pójdzie do pierwszej klasy. Niestety nie mieliśmy wpływu na to, do której szkoły Iwo zostanie przydzielony do grupy zerówkowej. Ktoś zadecydował, że Iwo pójdzie do innej szkoły niż Lena i za rok, znów zmieni środowisko, znów zmieni otoczenie... Ale i tak będzie mu łatwiej, bo do drugiej klasy będzie chodziła jego starsza siostra.
Mimo wszystko szkoda.

Dzieci za szybko dorastają.
Oboje w szkole.

Tacy oni... brak z siostrą i siostra z bratem.
Walczą, kłócą się i kochają.


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Wakacje nad morzem

Pojechaliśmy, poopalaliśmy się, przewietrzyliśmy, pomoczyliśmy i wróciliśmy.
Było fajnie.

Plan był jechać na tydzień, ale w środę okazało się że wypadałoby wrócić wcześniej bo w weekend w naszym miasteczku organizowany jest plener fotograficzny. No więc skróciliśmy wyjazd o weekend.
Tydzień nad morzem... no właściwie 5 dni... to w moim odczuciu maksimum jakie jestem w stanie wytrzymać w bezczynności. Wiadomo, że na wakacjach z dziećmi nie ma bezczynności... ale przebywanie na plaży dzień w dzień to ponad moje siły. W czwartek miałam dość, w piątek w nagrodę mieliśmy przepiękną pogodę i tak naprawdę jedyny dzień kiedy można było po szyję wejść do wody i nie robić perkusji z zębów. Z ulgą zapakowaliśmy wszystkie rzeczy do samochodu, dzieci przypieliśmy pasami do ich fotelików i wróciliśmy.

Zdecydowanie bardziej przypadła nam do gustu pierwsza część wakacji, czyli część górska. Dużo chodzenia, zwiedzania, codziennie w innym miejscu, codziennie nowe rzeczy do zobaczenia.

Z wakacji powstaną dwie książki fotograficzne - jedna przygodowa druga z plażowania.
Oczywiście nie omieszkaliśmy zapytać naszych dzieci, gdzie podobało im się bardziej - nad morzem czy w górach... Lena stwierdziła, że w górach, Iwo że nad morzem. Nie ma to jak zgodne rodzeństwo.
Jak stwierdził Iwo - "bo w górach trzeba chodzić, a on spacerować nie lubi a Lena tak".

Nad morzem:






Nad morzem byliśmy ze znajomymi, w związku z tym nudy nie było bo było z kim budować zamki z piasku, chlapać się wodą... a ja miałam z kim zamienić słowo na plaży. Wieczory też spędzaliśmy mocno towarzysko więc to było ogromny plus wyjazdu :)

Zdjęcia będą sukcesywnie wstawiane, w miarę czasu by poświęcić im troszkę uwagi.


piątek, 15 sierpnia 2014

Powrót po przerwie

Wracam...
Wracam by pisać dla moich dzieci...
Wracam by miały pamiątkę.

Jest inaczej. Nie ma już pracy na etacie, jest praca na swoim. Miało być więcej czasu, nie ma. Miałam kłaść się wcześniej spać... prozaiczne. Nie ma mowy, nie kładę się wcześniej spać.

Co jest? Jest więcej czasu dla dzieci. Jest obiad w ciągu dnia. Jest spacer w przerwie między obróbką zdjęć.

Z księgowej stałam się fotografem. Proces długotrwały. Nie miał szans się rozwijać zbyt szybko, bo jak to zrobić kiedy praca na etat zajmuje z dojazdami 10 godzin z doby 24 godzinnej. Ale kiedy zleceń stało się tak dużo że musiała wybierać, nie było żalu. Była radość. Radość trwa nadal i niech trwa jeszcze trochę.

A dzieci... Lenka za trzy tygodnie rozpocznie swoją edukację szkolną. Pierwsza klasa... jest już granatowa spódniczka i biała bluzeczka na rozpoczęcie roku. Są zeszyty i plastelina. Nie ma jeszcze plecaka... koniecznie muszę zamówić na allegro. A dziś kupiliśmy trampki jako obuwie po szkolnych korytarzach. Mam stresa jak to będzie, jak sobie poradzi... na pewno ona lepiej niż ja. Dorasta mi córa.

Iwo... skończył przedszkole i wg nowej reformy edukacyjnej mógłby razem z Leną rozpocząć pierwszą klasę. Mógłby ale tak się nie stanie. Patrzę na nich. Różnica półtora roku, rocznikowo rok. A jednak przepaść. Lena czyta, Iwo zaczyna... Lena pisze, Iwo nawet nie ma chęci... Lena siada i maluje, Iwo chwyta za tablet i gra. I jak mieliby usiąść w jednej ławce....
Iwo idzie do zerówki. Modlę się, by trafił do tej samej placówki. A nie jest to takie oczywiste, bo zerówki u nas w miasteczku prowadzone są przez przedszkole i tylko zajęcia odbywają się w szkołach. Modlę się by trafił do tej samej szkoły do której wysłaliśmy Lenkę. Nie mamy na to żadnego wpływu a jednak wydaje mi się nie do ogarnięcia mieć dzieci w dwóch różnych szkołach, oboje kończących zajęcia w podobnych godzinach.

Jutro w Warszawie parada żołnierzy. Jechały dziś przez nasze miasteczko samochody pełne żołnierzy. Tłumaczyłam Iwo, że żołnierze jadą. Na co Iwo: "na wolnę?" no mam nadzieję, żę jednak nie na wojnę a jedynie na paradę jutrzejszą. Pojedziemy zobaczyć. Mam nadzieję, że będą zdjęcia :)

To wracam...
Teraz tylko nawyk pisania muszę w sobie odnowić....
Sama za siebie potrzymam kciuki :))