środa, 29 kwietnia 2009

Zarazki i bakterie

Wszyscy się rozlożyliśmy. Nie wiem co będzie z chrzcinami w niedzielę. Dobrze, że chrzestnymi nie jesteśmy. Lena nadal kaszle i ma katar. Iwo kaszle i ma początki kataru. A ja kaszlę, mam katar i zaatakowane gardło tak, że mówię nie swoim głosem. I czuję, że się robi gorzej nie lepiej. No po prostu beznadziejnie jest.

Nie mam na nic siły.

A T wrócił z wyjazdu służbowego po 6 dniach z gorączką. Dziś pojechał do Poznania z tą gorączką. Może ją tam zostawi? Bo jak ją przywiezie do domu i ta też się u nas zadomowi jak te katary i kaszle to sobie w łeb strzelę.

Idę jakiejś herbaty sobie zaparzę. Herbaty z cytryną i miodem? Może...

sobota, 25 kwietnia 2009

Katary i kaszle

Tydzień przerwy i nowy katar. Zwariować idzie.
Lena czymś się zaraziła od jakiegoś dziecka na placu zabaw. Ma katar i potwornie kaszle. Wczoraj miała również stan podgorączkowy i gorączkę. Dziś jest lepiej. Tylko katar jest gigantyczny a kaszel troszkę jakby ustępuje po podaniu Flegaminy w kropelkach.
Mam nadzieję, że:
1. nie zarazi Iwcia
2. wykuruje się do przyszłej niedzieli bo jedziemy na chrzciny do małego Grzesia
3. pogoda taka śliczna, że żal siedzieć w domu.
Z nowych pomysłów Leny pt. "jak dokuczyć bratu":
- wsadzanie paluszków do buzi Iwcia, tak głęboko że aż mu się cofa
- siadanie mu na głowie lub brzuszku
- mizianie go po głowie... stopami
- ciągnięcie za paluszki u rączek
- zsuwanie się z kanapy prosto na leżącego na podłodze Iwusia

Normalnie muszę mieć oczy naokoło głowy i pod żadnym pozorem nie mogę ich zostawić samych w pokoju. Jakoś tak ostatnio się to nasiliło. Pewnie wynika to z tego, że Iwo coraz więcej mojej uwagi potrzebuje i się jej domaga.

Jak mówię Lenie - NIE WOLNO - to Lena jakby słyszała WOLNO i robi wszystko to co jej zabraniam. Wiem, ze powinnam inaczej sprawiać by czegoś nie robiła, np. odwracać uwagę ale w chwili kiedy Lena robi krzywdę bratu trudno bym wymyślała jak odwrócić jej uwagę.

Przed chwilą Lena mówi "dzidzia aaaa" - co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że Lena chciałaby by Iwo poszedł spać... przed chwilą się obudził.

Chyba mimo stanu podgorączkowego (37 st) pójdę z nimi na dwór, bo boję się co to moje dziecko jeszcze dziś wymyśli.

Zdjęcia z ostatnich zabaw na placu zabaw...












czwartek, 23 kwietnia 2009

Idzie lato

Coraz cieplej za oknem więc prawie całe dnie spędzamy na dworzu. Wychodzimy o 10:00, wracamy ok. 15:00. Lena zjada obiad i wracamy na dwór.
Przed południem idziemy na plac zabaw - Lena ma ubaw na zjeżdżalniach. Po południa raczej w parku gramy w piłkę, karmimy kaczki lub malujemy kredą po asfalcie.

Wczoraj odwiedziłyśmy nowo otworzone przedszkole, dwa kroki od domu. Akurat nie było dzieci więc nie wiem jak Lena zachowywałaby się jakby dzieci były. Ale podczas mojej rozmowy z Panią dyrektor Lena cały czas marudziła, że chce iść się pobawić w salach gdzie były zabawki.
750zł miesięcznie za przedszkole... to dużo i mało. Są przedszkola, gdzie miesiąc nauki kosztuje 1200 czy 1500 zł. A z drugiej strony państwowe przedszkole kosztuje ok 400zł. Więc czy to aż tak dużo te 750zł? No ale mamy czas jeszcze sobie wszystko przemyśleć. Lena idzie do przedszkola od przyszłego roku. Ciekawa jestem jak jej będzie i czy w ogóle będzie chciała chodzić wiedząc, że Iwo zostaje z mamą w domu.

Na plac zabaw dotarłyśmy ok 12:30. Iwo pięknie zasnął o 12:00 i spał jak suseł. Nawet krzyczące dzieci go nie obudziły. Początkowo Lena bawiła się sama, ale widziałam że szuka "ofiary". Rozglądała się za jakimś starszym dzieckiem, któremu mogłaby towarzyszyć podczas szaleństw na Placu Zabaw. Najpierw za jakąś dziewczynką biegała na zjeżdżalniach, a potem ślicznie bawiła się z chłopcem w piaskownicy. Był straszny protest kiedy musiałyśmy już wychodzić.

Lena ma na tyle mocno rozwinięty instynkt posiadania i poczucie własności, że potrafi walczyć o swoje zabawki w piaskownicy. Wczoraj jakaś dziewczynka chciała pobawić się jej wiaderkiem. Przyszła i chciała zabrać wiaderko. Lena nawet się nie namyślając zdecydowanie odebrała wiaderko dziewczynce. Dziewczynka odpuściła a Lena kontynuowała zabawę w nasypywanie piasku łopatką. A jak tylko skończyła się bawić, przyniosła mi wiaderko i łopatkę bym schowała. :) Natomiast jeśli bawi się czyimiś zabawkami, to zanim weźmie do ręki patrzy na mnie i pyta "wziąć"? Co oznacza pytanie "czy mogę wziąć?". I jak jakieś dziecko chce odebrać swoją zabawkę Lena nie ma problemów by ją natychmiast oddać bez żalu.

Nowe słowa Leny to:
kawa - nauczyła się podczas jednego popołudnia, podczas wizyty babci. Babcia chciała kawę. Teraz Lena powtarza "kawa, dzieci?" i "nie, dzieci kawa nie". Co oznacza "dzieci kawy nie piją" :)

kara - nauczyła się jak jej powiedziałam, że będzie za karę siedzieć w kącie jeśli będzie wchodziła na stolik w salonie. I powtarza "kara, tik tak". Co oznacza, że pójdzie do kata za karę a mama włączy minutnik i będzie tikał :))))

Iwo wczoraj podczas spaceru przespał 3 godziny non stop. Obudził się 2 godziny po porze karmienia. Hmmm, to pewnie po porannym drugim śniadaniu w postaci kaszki kukurydzianej z jabłuszkiem :))) Nie smakowała wcale ale zjadł tak z 80ml. I nasyciła go na 5 godzin. I właściwie jeśli nie liczyć porannego dospania po pierwszym śniadaniu, to była to jedyna 3 godzinna drzemka w ciągu dnia. Potem wieczorem był już bardzo zmęczony bo nie spał od 15:00, ale jakoś daliśmy radę i pospał od 19:30 do 24:00 a potem do 4:00.

Dziś znów piękny dzień na słoneczku.

Lena coś pokasłuje ale mam nadzieję, że to nadwyrężone gardło od ciągłego darcia się i płaczu. :)
Choć dziadek, który nas odwiedził w sobotę ma zapalenie oskrzeli.... Mam nadzieję, że nie pozarażał dzieciaków i że to nie zapalenie oskrzeli wirusowe a takie po prostu z głupoty dziadka, który potrafi w piżamie wyjść na balkon przy 2 stopniach ciepła... a raczej zimna.

A no i od dziś przez 5 dni T w delegacji. Znów sama z dziećmi. Ale jakoś damy radę. Dzielny ten mój chłopak, musi zarabiać na rodzinę i robi wszystko byśmy nie odczuli że ja teraz nie zarabiam, że zajmuję się dziećmi w domu.

czwartek, 16 kwietnia 2009

Nowe oblicza histerii

Matko.... znów się pojawiły. Znienacka. Tak po prostu. Dziś.
Lena wstała dziś lewą nogą. Od rana wycie. Od 6:00 do 7:00 płacz właściwie non stop. Gile do pasa (bo akurat katar), oczy podpuchnięte od płaczu. Wrzask taki, że aż w uszach świdruje.
Do tego oprócz płaczu i krzyku doszło wyładowywanie wściekłości. Rozumiem, że złość trzeba odreagować, że trzeba się wyżyć. Wiem, że Lenula nie radzi sobie z emocjami i nie potrafi sobie ich w głowie ułożyć. Pewnie sama jest mocno zagubiona i nie wie co się z nią dzieje.
Rano pudełko z kredkami dostało razy, bo nie chciało się otworzyć.
Potem mamina noga, bo nie chciałam jej założyć po raz 3 zdjętej skarpetki.
A po spacerze drzwi wejściowe zostały obite dziecięcymi rączkami, bo ... mama odpięła pasek od buta, a Lena chciała je zdjąć sama.
Jedyny sposób na te histerie to ignorowanie. Dochodzę do perfekcji. Nie wiem tylko, czy jak tato wróci po tygodniowej nieobecności do domu, będzie w stanie normalnie pracować.
Dobrze, że mamy teraz podwójny wózek - wyjdziemy na cały dzień i będzie mógł pracować. Bo w tym wrzasku pracować się nie da... a ktoś pracować musi byśmy mieli co do garnka wrzucić.
Och... Lenko, Lenko, dajesz mamie popalić.

Wieczorna scena z życia:

Szykuję kolację bo Lena woła, że głodna. Podaję a ona wybrzydza, wypluwa, jęczy. Nie chce jeść. Wkurzam się i wychodzę razem z kolacją z pokoju. Informuję Lenę, że jak nie chce to może nie jeść i pójdzie spać głodna. Wychodzę. Lena wrzeszczy, krzyczy, płacze... smarcze. W końcu przybiega do mnie, mówi że jest głodna. Idę z nią i podaję tą samą kolację, której przed chwilą nie chciała jeść. I co? Kolacja zjedzona bez protestów do ostatniego okruszka.
Moja panna po prostu chce stawiać na swoim.
Ciekawe czy tatuś jak wróci będzie umiał być konsekwentny.

A jeszcze dziś T wysłał do mnie sms'a, że może kupić Lenie rowerek biegowy. Bo w Budapeszcie jest duży ich wybór a ceny podobne do tych u nas. Tylko u nas wyboru prawie nie ma. Pytał się mnie czy kupić... miałam ochotę odpisać: "nie kupuj, Lena nie zasługuje na prezenty... to jej zachowanie". Ale przecież, to nie jej wina że nie potrafi sobie radzić z emocjami. Wyrośnie. A ja muszę tylko pewne zachowania wykorzenić, a pewne skierować na odpowiednie tory.

Dziś na placu zabaw Lena pouczała dzieci, że na zjeżdżalnie wchodzi się po schodkach a nie "pod prąd" po zjeżdżalni ;). A potem mówiła "nunu" chłopcu, który strącił zabawkę z ławki... tak dla zabawy, tak po prostu. Zachowanie chłopca i mnie się nie podobało, i ja bym go zbeształa (ale szybko pobiegł dalej), ale Lena zrobiła to po swojemu.

A Iwo... chyba powoli wracamy do normalności... Iwo ciut mniej płacze i ciut mniej domaga się noszenia na rękach... ale na razie tylko ciut :)))

środa, 15 kwietnia 2009

Teatr

Teatr... lubimy od zawsze. Fajnie, jeśli tę miłość i to lubienie, uda się nam przekazać dzieciom. Teraz chodzimy rzadko, bo dzieci, bo nie ma z kim ich zostawić, bo organizacyjnie trudniej dla dwójki niż dla jednego znaleźć opiekę... tzn. babcia może nie ogarnąć chaosu usypiania dwójki bąbli.

Teatr... wybrałam się z Leną do Teatru Lalka w PKiN w stolicy. Przedstawienie pt. "Tygryski". Świetna rzecz dla takich maluchów jak Lena. Mała oglądała wszystko z zapartym tchem. Buzia rozdziawiona nawet zapomniała o lizaku w ręku. 45 minut wpatrywania się w "dziwnie" zachowywujących się dorosłych na scenie... "i czemu oni robią takie głupie miny?"
Musimy to powtórzyć. Już znalazłam, że Filharmonia Narodowa organizuje koncerty dla maluchów... myślę sobie jednak, że dla trochę starszych maluchów niż dwulatki. Muszę zadzwonić i zapytać. To plan na jutro.

Wczorajsza scena z życia - z teatru życia codziennego:

Koniec dnia, wszyscy jesteśmy zmęczeni. Iwo ryczy bo chce by go nosić. Lena ryczy bo chce pić ale nie z bidonu tylko ze szklanki. Stoję tyłem do dzieci, zamykam oczy i marzę by przetrwać do 19:00 kiedy to zaczynamy procedurę kładzenia maluchów spać. Naglę płacz ustał. Cisza. I znów ryk. Rzucam w przestrzeń "i kto teraz ryczy?". Odwracam się, Lena stoi do mnie odwrócona plecami. I słyszę odpowiedź na moje pytanie - "Nenka". Normalnie aż mnie serce zabolało, bo usłyszałam tyle żałości. Przykucnęłam i przytuliłam. Ta scena mnie rozczuliła strasznie. Moja kochana "Nenka". Bo Lenka mówi o sobie "Nenka" od Lenki, "Nunia" od Lenuni i "Nena" od Leny. :))

Jutro przyjeżdża podwójny wózek. Już się nie mogę doczekać.

A no i Lena nadal ma chorobę lokomocyjną. A już się łudziłam, że może wyrasta. Gucio, nie wyrasta. Będzie się trzeba nauczyć żyć z tą przypadłością i znaleźć przedszkole blisko domu bez konieczności jeżdżenia samochodem. Ech... A może powinniśmy pomyśleć o przeprowadzce, bo przecież potem szkoła podstawowa i średnia ... i co, całe życie będzie bidusia ograniczona do małego miasteczka pod Warszawą? Bez sensu... No chyba że jednak kiedyś wyrośnie... :) Nadzieja matką głupich?

Święta za Nami

Jak dobrze, że już za nami Święta. Byliśmy, odwiedziliśmy, wróciliśmy.
Leniusi babcia bardzo przypadła do gustu. Wołała tylko "baba" i "baba". Matkę całkiem ignorowała. Poważanie miał jeszcze tato, ale pewnie po części dlatego, że z braku miejscówek dla dzieci, spali razem.
Właściwie to podczas Świąt, Lena nauczyła się babcię nazywać "babą". Wcześniej babcia była "ciapą" lub "psiapsią". Teraz jest babą :)

Iwo natomiast stał się dzieckiem "nakolankowym". Nic innego nie jest fajne tylko siedzienie u kogoś na kolanach. Więc nawet nie muszę pisać, jak wygląda mój dzień po świętach. Albo trzymam Iwo na kolanach, albo robię wszystko z nim na rękach (a wiele się zrobić nie da), albo jest w domu ciągły płacz. I to płacz ze łzami jak grochy i zawodzeniem jakby się wielka krzywda działa. A dzieje się tylko tyle, że Iwo musi leżeć a wolałby siedzieć. Żeby chociaż sam siedział, ale nie siedzi bo jest ciężki i mu trudno.

Ogólnie, dobrze że już po świętach.

A Świąteczne postanowienie - następne Święta u nas. Żadnych wyjazdów i zastanawiania się, czy komuś będzie przykro czy nie. Czas zacząć myśleć o własnych zwyczajach Świątcznych. Czas je zacząć tworzyć na potrzeby własnej rodziny.

środa, 8 kwietnia 2009

Ostatni tydzień

W sobotę byliśmy całą rodziną w Sali Zabaw dla Maluchów. Lena szalała, Iwo patrzył. Lena jak zawsze w humorze płaczliwym ale przetrwaliśmy i było miło.
Później podjechaliśmy na warszawską starówkę. No i widać humor już lepszy było, choć zmęczenie dawało o sobie znać.
Iwo został zamotany w chustę, czym budził ogromne zainteresowanie przechodniów. A Lena jechała w wózku Iwusia. Była tak zaskoczona nowym otoczeniem, jazdą w nie swoim wózku i tłumami ludzi wokół, że nie zmrużyła oka a na to liczyliśmy.
Potem była kawa (dla mamy i taty) i kanapki (dla mamy, taty i Leny) w Coffe Haven.

Dodatkowo śliczna pogoda.

Co to był za miły dzień :)

Jutro wyjeżdżamy na Święta do Zduni. Babcia i dziadek nie mogą się już doczekać wnusiów, choć Babci najbardziej zaprząta głowę co ugotować. No ale taka to już rola mam i babć by ugościć jedzeniem.
I zawsze sobie obiecuję, że ja taka nie będę. No dobra, na razie się nie zanosi. Dziś na kolację były naleśniki ... gotowe. Ale dobre były :)

piątek, 3 kwietnia 2009

Awaria


Komputer mi zastrajkował i trzeba było go oddać do komputerowego medyka. Dobrze, ze mamy zaprzyjaźnionego medyka komputerowego. ;)

Taka piękna pogoda, że codziennie ucinamy sobie wielogodzinne spacery, zabawy w parku i na placach zabaw. Jest świetnie... tak świetnie, że odezwała się moja skręcona w listopadzie noga. Boli mnie dziś bardzo intensywnie... nie wiem co to będzie jutro, a wybieramy się na "kulki". Lena od ubiegłej niedzieli, kiedy to wybrała się z tatą "na kulki" o niczym innym wieczorem nie chce gadać, tylko o tym że byly kulki ;). No a dziś jak się dowiedziała, że idziemy jutro szaleć to uśmiech miała od ucha do ucha. Mam nadzieję, że będzie się jej podobało - inne dzieci, inne miejsce ale może zabawa będzie równie przednia jak w niedzielę :)

Muszę Lenie kupić rowerek.. chyba taki biegowy kupimy, bez pedałów. Lena wszystkie rowerki na ulicach podziwia i za każdym razem powtarza "nie Twój" i "mama nie" - co oznacza "ten rowerek nie jest mój, mama mi jeszcze nie kupiła". :) Muszę kupić, bo obiecałam :)

Lena i nowy make up :


Wczorajszy spacer:








Dzisiejsze szaleństwa na placu zabaw:




I dzisiejsze spacerowanie w parku: