sobota, 29 grudnia 2012

Koniec Roku 2012

Kończy się rok 2012. Zaczyna się nowy, z nowymi postanowieniami.
Rok 2012 miał być ostatnim. 21 grudnia miał być koniec świata. Totalna destrukcja miała zmieść nas z powierzchni wszechświata, jeśli wszechświat ma powierzchnię. Tak się nie stało, czas więc na podsumowania i wyznaczenie postanowień na nowy rok.

Nigdy nie robię postanowień, ale może czas to zmienić.

To był rok zmian, wielkich zmian.
16 stycznia po 5 latach przerwy wróciłam do pracy. Początki były trudne, dla wszystkich. Znalazłam pracę po 6 miesiącach bardziej lub mniej intensywnych poszukiwań.
5 stycznia dzieci rozpoczęły edukację przedszkolną. Początki były dużo łatwiejsze niż kolejne miesiące, szczególnie dla Leny, która odkryła że tak już będzie zawsze a przedszkole nie jest tylko na jakiś czas.
1 września przeprowadzka do nowego domu. Pięknego, wymarzonego a z drugiej strony okupionego wieloma trudami i wyrzeczeniami.
Końcówka roku to zapalenie płuc u Leny i wirusówka żołądkowa u Iwo, to płacz Leny przy  codziennym porannym rozstaniu w przedszkolu, to radość Iwo z występów na przedszkolnej scenie. Koniec roku to również przemyślenia o emocjonalnych problemach Leny, o jej nieśmiałości i wątpliwościach o jej gotowości do pójścia do szkoły nowym trybem.

W 2013 czekają nas badania w poradni pedagogiczno-psychologicznej i robienie testów gotowości szkolnej Lenie, zmiana placówki edukacyjnej Leny (jaka to będzie placówka, okaże się po testach). Dodatkowo chciałabym by Lena rozwijała się społecznie, więc zapiszę ją na zajęcia z baletu, bo od zawsze o tym marzy. Jeśli się uda, postaram się spełnić to jej małe marzenie.
We wrześniu rewolucja, którą jak nic przepłacę jakimiś załamaniem psychicznym. Moja mała córeczka rozpocznie edukację szkolną (jako pierwszoklasistka lub jako zerówkowiczka) ale jednak nie będzie już przedszkolaczkiem.

Lena przechodzi ostatnio etap - poważne pytania. Pyta głównie przed snem. Wczoraj rozmawiała o układzie planetarnym, o dniu i nocy, o tym że ziemia krąży wokół słońca. Dziś o znakach zodiaku i o tym, że nie lubi nocy, bo noc to marnowanie czasu, nic się nie robi. Zasypiając pytała, kiedy będzie jutro, i zaśmiewała się ze znaku zodiaku "koziorożec".

Kilka zdjęć z Jasełek w przedszkolu:





piątek, 2 listopada 2012

Dwa miesiące

Wczoraj minęło dwa miesiące od przeprowadzki.
Kiedy zleciał ten czas.
Mam wrażenie, że ktoś zabiera mi dobę po dobie. Bo czy to normalne by tak po prostu trwonić czas?
Dwa miesiące temu przeprowadziliśmy się w nowe miejsce, nasze miejsce, najpiękniejsze miejsce na ziemi. Nasze własne, ukochane wymarzone.
Zdjęć domu nie będzie, ale na pewno będą pojawiały się zdjęcia dzieci we wnętrzach. Bo jak nie fotografować dzieci, kiedy tak szybko rosną. Codziennie dorośleją. Mnie każdy dzień dodaje zmarszczek, im małą iskierkę doświadczeń, które kiedyś zebrane wszystkie razem pozwolą pewnie kroczyć ku poznawaniu Wielkiego Świata.

Pewnej październikowej soboty, w Zaczarowanej Dorożce odbył się specjalny dzień, poświęcony dzieciom i ich ukochanemu przedszkolu. Były występy i wspólna zabawa.
Krótka fotorelacja:

Próby przed występami:





Iwo i jego zamiłowanie do wydobywania muzyki ze wszystkiego.



Z tatą po występach:



Oraz Lena, która tego dnia miała wyjątkowy humor, a właściwie brak humoru.
Lena i jej charakterystyczna mina z tego dnia:


Po zmianie czasu, kiedy z 20:00 zrobiliśmy 19:00 mój wolny czas wieczorny zdecydowanie się wydłużył. Dzieci zasypiają około 19:40 co daje mi dodatkową godzinę dla siebie.... tfu.... jakie dla siebie, dla żelazka, ścierki, zmywaka i czasami, czasami dla siebie. Może uda mi się dzięki temu częściej uzupełniać bloga.

Mam nadzieję, że uda mi się następnym razem wrzucić zdjęcia i relację z 4 urodzin Iwo, które były niezwykłe, radosne i pełne dziecięcego śmiechu.

sobota, 25 sierpnia 2012

Przeprowadzka znow...

Wakacje minely, 13sierpnia lwo i Lena wrocili do przedszkolnych sal. Poczatek nie byl latwy. W poniedzialek, po 4 tygodniach przerwy, oboje plakali przy rozstaniu. We wtorek tylko Lena byla smutna. W ostatnim tygodniu Lenie bylo jakos ciezko rozstac sie ze mna, a jedyne co skutkowalo to rzeczowe tlumaczenie:
"Lenko, jesli tak dlugo bedziesz mnie zegnac, spoznie sie do pracy i nie bede mogla was z przedszkola odebrac o czasie". O dziwo takie tlumaczenie dziala lepiej niz kazde inne.

To juz ostatni tydzien w tym domu. Jestesmy w przededniu wyprowadzki... No mamy jeszcze kilka dni, a tyle jeszcze do zrobienia. Dzis Lena pomagala mi robic porzadki i jej zadaniem bylo wynoszenie smieci do smietnika, takiego duzego kontenera postawionego na podworku. Swietnie jej szlo. Iwo... Iwo wybral ogladanie bajek.

Wymiana zdan miedzy dziecmi,pewnego wieczoru,tuz przed snem:
Iwo: Baby sa pyszne (mowiac o babach z nosa...), smakuja jak owoce.
Lena: ja bab nie lubie, wchodza w zeby.


Slodkich snow dla wszystkich  :)

środa, 25 lipca 2012

Wakacje kto ma ten ma...

W przedszkolu trwają wakacje. Poprzedni tydzień spędziliśmy u dziadka ale niestety mój urlop dobiegł końca i wróciliśmy w piątek do domu... No nie do naszego ale zawsze domu, trochę tymczasowego ale domu. Dzieci zadowolone z wizyty u dziadka, ja ciut mniej bo pogoda nam nie dopisała i większość czasu spędziliśmy na czekaniu aż przestanie padać. W końcu przestało ... W czwartek a w piątek wróciliśmy. No a od poniedzialuki, kiedy ja siedzę całe dnie w biurze, zrobiło się ciepło, słoneczne i bardzo wakacyjne. Lena i Iwo w tym tygodniu cieszą się czasem spędzonych z tatusiem. Chodzą na płac zabaw, na lody, dziś byli w kinie. Lena wczoraj stwierdziła: "wiesz mamusiu, mamy bardzo fajnego tatusia". Fajnie usłyszeć takie słowa z ust dziecka, szczególnie dla tatusia musiało być fajnie :). Ja staram się po pracy wyjść z dziećmi na spacer, wówczas dom wyglada jak wyglada bo na sprzątanie nie ma za wiele czasu. Jednak czas spędzony z dziećmi przedkładam nad poprasowane. Ciekawe jak dzieci z tatusiem spędza jutrzejszy dzień. Bo jak ja to wiadomo :) Pada deszcz. Mamy pogodę jak w tropikach. W dzień jest upalne i świeci słodko a w nocy leje.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Zakończenie roku w przedszkolu

W czwartek odbyło się uroczyste zakończenie roku w przedszkolu. Dzieci przygotowały przedstawienie. Jak przystało na przedszkole teatralne, było przedstawienie teatralne, gdzie akcja toczy się w sklepie ze starymi zabawkami.
Lena pokonała własną nieśmiałość i śpiewała sama na środku sali. Obawiałam się jak to wyjdzie, ale dała sobie radę a ja jestem z niej bardzo dumna. To milowy krok w pokonywaniu nieśmiałości.

Lena mimo nieśmiałości jest dziewczynką, która ma swoje zdanie i nie daje sobą kierować. Natomiast Iwo wprost przeciwnie, jest bardzo wpływowy i niestety naśladuje nie tylko a właściwie naśladuje wyłącznie złe zachowania kolegów.
Ostatnio byłam świadkiem jak Pani "ciocia" tłumaczyła mu, by zawsze kierował się własną głową i tym co wydaje mu się dobre.

Niestety od czwartku jestem z dziećmi w domu. Najpierw myślałam, że Lena się zatruła czymś bo miała gorączkę i wymiotowała. Kiedy wymioty minęły a gorączka nie, poszliśmy do lekarza. Tam pani doktor dopatrzyła się anginy i Lena dostała antybiotyk. Po dwóch dniach brania antybiotyku nie było poprawy, a do chorującej Leny dołączył Iwo. Dziś mamy wizytę w przychodni, u innej pani doktor. Na moje oko to choroba wirusowa, coś ala rota wirus a nie żadna angina.

Kilka zdjęć z zakończenia roku w przedszkolu:

















I rozdanie dyplomów:






niedziela, 10 czerwca 2012

Długi weekend

Nasz weekend nie był długi. Czwartek spędziliśmy w miły gronie znajomych, przy grillu, stole z sałatkami i przepyszną tartą truskawkową. W piątek każdy wrócił do swoich obowiązków, łącznie z obowiązkiem przedszkolnym. Ale po pracowitym piątku przyszła sobota i niedziela, którą spędziliśmy niby zwyczajnie a jednak wyjątkowo. Najważniejsze, że razem.

Odkąd Lena przestała nam sprawiać niespodzianki w postaci haftów do wiaderka podczas podróżowania samochodem, zabieramy dzieci wszędzie tam, gdzie musimy być. A podczas jazdy samochodem różne rozmowy się zdarzają. Są też śpiewy i wymyślanie wierszyków. A kiedy wjeżdżamy do dużego miasta zwanego Warszawą, Iwo dopinguję tatę, który siedzi za kierownicą:
"tatuś, wyprzedź ten biały autobus"... "tatuś, dasz radę" .... "tatuś, szybciej wyprzedź tramwaj".... "tatuś, karetka, wyprzedź karetkę".... "tatuś, super, jesteś najlepszy, wyprzedziłeś tramwaj... a bo tramwaj jeździ wolno, tatuś dlaczego tramwaj jeździ wolno?".... "tatuś, nie wyprzedziłeś karetki... a bo karetka jedzie szybko, bo jedzie do szpitala, karetki nie da się wyprzedzić, i tak tatuś jesteś najlepszy"....

Kiedy wchodzimy do publicznej toalety, zawsze wchodzimy do damskiej. Szukamy dziewczynki na drzwiach i wchodzimy. Iwo tylko nie może zrozumieć, czemu on ma wchodzić do damskiej toalety:
"ja nie jestem kobietą"... "Lena, ty jesteś kobietą, rób tu siku"

Kiedy podczas wieczornej kąpieli Lena spytała wskazując na gumowego, pomarańczowego kucyka: "mamciu, to kobieta czy nie?" i sama sobie odpowiada (na moje A JAK MYŚLISZ?) "to na pewno kobieta, ma taką długą grzywę i ogon". No i jasne, wszystko jasne :)

czwartek, 31 maja 2012

Święto Rodziny

Z okazji dnia mamy i dnia taty, w przedszkolu zorganizowano spotkanie z rodzicami. Były występy, śpiewy i tańce. A po wszystkim szaleństwo w przedszkolnym ogródku. Oczywiście Iwo wyjadał ciasto upieczone przez przedszkolne ciocie, a Lena objadała się truskawkami.

Dzieci potrafią zaskoczyć - pięknie śpiewały, wszystko pamiętały. Iwo od razu po zakończeniu przedstawienia robił wszystko by zdjąć z siebie wszystkie paseczki.... bo dzieci były pszczółkami :)

Kilka zdjęć, bo na pisanie jakoś dziś nie mam weny.
Praca, dom, praca, dom i ciągle brakuje czasu na uzupełnianie wpisów na blogu.
















poniedziałek, 7 maja 2012

Majówka

Szalony, dziurawy tydzień. Trochę w domu, trochę w pracy. Trochę z dziećmi, trochę z koleżankami w biurze. Tydzień szalony, T w delegacji, dzieci rozbrykane, roześmiane szalejące w ogrodzie - tak minęła nam najdłuższa majówka. Jeśli ktoś mógł wziąć sobie 3 dni urlopu miał 9 dni wolnego. Fajny urlop. Ja co drugi dzień byłam w pracy a i tak wypoczęłam. A co.

Lena potrzebowała tego czasu spędzonego ze mną w domu, błogiego lenistwa i szaleństw z bratem. Znów chodzi do przedszkola z radością i żegna mnie uśmiechem. Lepiej, zdecydowanie jest mi z tym lepiej. Łatwiej rano jechać do pracy wiedząc, że dziecko za szybą z uśmiechem macha na do widzenia.

Iwo, Iwo ... Iwo jest śmieszkiem strasznym. Z ogromną wyobraźnią i niesamowitym poczuciem humoru. Żarty ma abstrakcyjne. Czasem trudno nie popłakać się ze śmiechu.
Kiedy ostatnio z Leną siedzieli przy kolacji taka była między nimi rozmowa:
Iwo do Leny: "jesteś baba"
Lena: "a ty jesteś głupi"
Iwo: "a ty jesteś spadający liść"
o i tak sobie nawtykali na dobry sen.

Dziś przed spaniem Lena z Iwciem, jak co wieczór odmówili modlitwę. Lena po skończonym paciorku pyta mnie, czy znam jeszcze jakąś modlitwę. Znają już "Ojcze Nasz", "Zdrowaś Mario" i "Aniele Boży". Kiedy nie chcąc uczyć ich kolejnej modlitwy, powiedziałam że nie znam więcej Lena zaczęła sama wymyślać jak mogłaby się modlić do Pana Jezusa. I pomodliła się:.... "i żeby mamcia była szczęśliwa, i żeby tatuś był szczęśliwy, żebyśmy byli zdrowi i żebyśmy się z Iwciem nie bili... "

Przed nami weekend urodzinowo-komunijny. Dobrze, że prezenty już zakupione, tylko papier do pakowania trzeba zakupić w jakimś sklepie z papierami.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Zaskakiwanie

Dzieci potrafią zaskakiwać.

Moje zaskakują mnie codziennie.

Szkoda mi tylko, że tak mało czasu mamy dla siebie w ciągu tygodnia, bo trudno zauważać małe rzeczy w ciągu tych 4 godzin na dobę, które spędzamy razem.

Iwo w niedzielę pokazał, że umie napisać swoje imię. Lena potrafiła, ale Iwo? Zaskoczył mnie nieziemsko. A kiedy wieczorem wzięłam go na ręce by zanieść go do łóżka po kąpieli, popatrzył na mnie czule, wziął za szyję i powiedział "bardzo Cię kocham mamusiu". Jak cudnie słyszeć takie słowa.

Lena jak w połowie lutego nagle zaczęła płakać w przedszkolu, tak nagle przestała w połowie kwietnia. Dlaczego?
Nie mam zielonego pojęcia. Im bardziej się starałam jej pomóc, tym gorzej nam to wychodziło. Jak postanowiłam dać jej dorosnąć, Lena nagle przestała płakać. I tylko mi oświadczyła, że ona już wie, że to nic nie da bo mama i tak nie przyjedzie.
Pomogło wspólne narzekanie na konieczność chodzenia do przedszkola/pracy?
A może pomogła słoneczna pogoda?
Pomogło coś, nie ważne co, ważne że jest dobrze.

W sobotę dzieciaki szalały w Wesołym Miasteczku.
Szaleństwo kontrolowane, bo każda atrakcja kosztowała od 5-10zł za 3 minuty przyjemności, wiec trzeba było ograniczyć ilość wyciąganego bilonu z portfela.

W niedzielę natomiast było urodzinowo. Dzieci wybawione na sali z kulkami i zjeżdżalniami. I fajnie było znów odwiedzić stare "śmieci" bo po zabawie urządziliśmy sobie spacer po dawnym miejscu naszego zamieszkania. Pogoda dopisała, humory też.
Weekend zleciał w mgnieniu oka.
Czemu weekendy zawsze mijają tak szybko...

środa, 4 kwietnia 2012

Zapalenie spojówek

Lena przyniosła z przedszkola.
A że do przedszkola chodzić nie chce, ucieszyła się nie lada kiedy oznajmiłam jej rano, że najpierw czeka nas wizyta u lekarza a dzień spędzi z dziadkiem.
Z dziadkiem...
Nigdy nie skakała z radości, że dzień spędzi z dziadkiem...
Proszę jaka zmiana.

W przedszkolu dziś było spotkanie wielkanocne z rodzicami. Do domu przywieźliśmy całe teczki prac z dotychczasowej edukacji przedszkolnej. Cuda artystyczne schowamy do pudełek z pamiątkami. Są tam już pierwsze smoczki, pierwsze buciki, pierwsze... no i teraz pierwsze artystyczne dzieła z przedszkola.

Psycholog wiele odkrywczego w nasze życie nie wniósł, ale na kilka rzeczy otworzył mi oczy. Nieśmiałość bywa dziedziczna :)

niedziela, 18 marca 2012

Pięciolatka

W piątek 9 marca Lena skończyła 5 lat. Zleciało.
Niby tylko a już aż. Niby aż a jednak tylko. Pięciolatek to jeszcze maluch, ale taki przemądrzały jakby miał lat 15.
Nie wiem jak to będzie jak rzeczywiście w domu będziemy mieli 15 letnią Lenę i 14 letniego Iwo.

Zorganizowaliśmy Lenie urodzinowe przyjęcie poza domem. Było fajne miejsce, świetni goście, pani animatorka która znakomicie radziła sobie z 10tką maluchów. Mieliśmy czas na to by pogadać z dorosłymi, by pobawić się z dziećmi, by porobić zdjęcia TU zdjęcia z urodzin

Lena niestety znów okazała się być zbyt nieśmiała by bawić się z dziećmi. Ze mną odgadywała zagadki (odpowiadała mi na ucho, mimo że znała odpowiedź), ze mną za rękę odbierała słodkie nagrody za odgadnięte zadania, ze mną za rękę tańczyła na gazetach czy odbijała balonik by nie spadł na podłogę. I tak naprawdę dopiero po torcie, po dmuchaniu świeczek rozkręciła się na tyle by bawić się i cieszyć z własnego przyjęcia. Hmmm.... czy to oznacza, że następnym razem powinniśmy zacząć od tortu a nie zostawiać go na ostatnią godzinę przyjęcia?  Warto się zastanowić.

No ale Lena z prezentów zadowolona a my odetchnęliśmy z ulgą, że następne urodziny, następna impreza dopiero za .... pół roku. Ufff....

* * *

Byliśmy w sobotę na zakupach. Zrobiło się ciepło, słonko świeci, czas zakupić dzieciom buty na wiosnę. Udało się. W moim przekonaniu się udało. Iwo zadowolony. Lena... Lena jak to Lena, urządziła półgodzinną histerię bo buty miały kółeczka a nie kwiatuszki. Świetnie było. Zwracaliśmy na siebie powszechną uwagę, bo Lena szła w samych rajstopach po deptaku w centrum miasteczka.
Pod koniec dnia jednak stwierdziła, że buty już jej się podobają.
Szkoda tylko, że aby dojść do takich wniosków musiała sprawić, że zwątpiłam w swoje umiejętności wychowawcze :)))

A Iwo dziś rano stwierdził (podczas przedpołudniowego spaceru), że ma superowe buty... i do tego najszybsze, bo idą najszybciej (szedł przodem, przed nami).

Wczoraj w sklepie, kiedy ja zajęta rozmową ze sprzedawcą w sklepie z butami, Iwo nawoływał mnie z drugiego końca sklepu. Nie słyszałam go nic a nic. W końcu babcia, z którą byliśmy na zakupach spytała:
"Co chcesz Iwusiu?"
A Iwo na to:
"Jeszcze nie jesteś moją mamą"
No i nie powiedział, babci co chciał od mamy. :))))

*  *  *

Jutro poniedziałek.
Przed pracą czeka mnie kolejne łzawe pożegnanie z Leną.
Lena niestety nadal płacze przy oddawaniu jej do przedszkola.
Pod koniec miesiąca jestem umówiona dziecięcym psychologiem by porozmawiać o tych płaczach a przede wszystkim o tej strasznej, chorobliwej momentami nieśmiałości.

czwartek, 8 marca 2012

Dzień Kobiet

Mam w domu małą kobietkę, która codziennie rano rozpacza, że musi się ze mną rozstać, a kiedy wracam z pracy wita mnie z uśmiechem na buzi i okrzykami ""mama, mama".

Dziś przywitała mnie wręczając namalowaną w przedszkolu laurkę i mówiąc:


 - Dziś jest Twoje święto i moje, bo dziś jest dzień kobiet :)


I dodała:
- a za dwa dni będzie święto chłopaków, co dla nich przygotujemy?


No cóż, mogłabym i coś przygotować ale moje święto było tylko dzięki Lence i tulipanowi z przydziału pracowego. Więc może niech te nasze chłopaki same postarają się o tulipany i laurki dla siebie.


Jutro piąte urodziny Leny...
Tylko i wyłącznie jej Święto.
Jak ten czas leci.
Pamiętam pobyt w szpitalu, jakby to było przedwczoraj a tu już 5 lat zleciało.
5 lat temu o tej porze byłam już na porodówce a lekarze podejmowali decyzję o cesarskim cięciu.


Jutro tort w przedszkolu. Zamówiony w lokalnej cukierni. Mam nadzieję, że będzie smaczny. Drugi ciut większy będzie w niedzielę, kiedy to Lena będzie miała swoich gości.


Mam nadzieję, że będę mogła jutro wyjść z pracy o normalnej porze i pobyć z moją małą-dużą Kobietką :)

sobota, 3 marca 2012

Po miesiącu

Minął miesiąc od ostatniego wpisu na blogu. Ależ się zaniedbałam. Po powrocie z pracy padam na nos. A kiedy dzieci idą spać, siadam przed komputerem i oczy same mi się zamykają.
Oby wiosna i lato przyszły szybciej. Może jak dni będą dłuższe to i ja nie będę tak zmęczona.

Lena przeszła kryzys przedszkolny. Dwa tygodnie trwało codzienne płakanie przy porannym buziaku w przedszkolu. I wydawałoby się, że już przeszło a dziś znów Lena płakała.

Jest taki moment, kiedy jest już gotowa by pójść do sali do dzieci i nagle następuje chwila zawastanowienia i zmusza się do płaczu. Jak się jej uda, to płacze już naprawdę serio.

Iwo natomiast codziennie równie chętnie do przedszkola idzie.

Atrakcją było, kiedy któregoś dnia w tym tygodniu z przedszkola odebrała ich babcia. T był gdzieś w Polsce a ja musiałam chwilę dłużej zostać w pracy.

Jutro czeka nas urodzinowa zabawa u trzyletniego kolegi.
A za tydzień piąte urodziny Lenki.
Nie wiem kiedy zlecały te lata. Z jednej strony Lena jest już taka duża, z drugiej zaś to nadal taki maluszek.







Pięcioletnia mądralińska:




Wybraliśmy się do kina na "Tupot małych stóp". Dla Iwcia to był pierwszy kinowy seans. Siedział jak zaczarowany i ... objadał się popcornem. Na koniec zaczął się już niecierpliwić. W czasie filmu mieliśmy też przymusowy spacer do toalety. Kiedy jednak naszym oczom ukazały się napisy końcowe Iwo powiedział "ja bym chciał jeszcze jedną bajkę".




czwartek, 2 lutego 2012

Wirusowo

Dzieci znów chore.
We wtorek po przedszkolu Lena narzekała na ból brzuszka a potem zaczęła wymiotować. No była koszmarna - wymiotowała po każdej łyżeczce wody, z częstotliwością co 20 minut (zegarek stał przy łóżku, więc za każdym razem jak na niego patrzyłam, nie mogłam się nadziwić, że minęło tylko 20 minut). Nad ranem ja ledwo patrzyłam na oczy a Lena wymiotowała ledwo przytomna.
W środę Iwo poszedł sam do przedszkola, a my przekonani że to zatrucie pokarmowe u Leny, dawaliśmy jej miętę i smektę.
W środę po południu podjechałam po pracy do przychodni, gdzie pani doktor z obawy o odwodnienie Leny, dała nam skierowanie do szpitala.
I takim oto sposobem spędziłam razem z Leną na szpitalnej izbie przyjęć 3 godziny, czekając aż przyjmie nas lekarz. 20:30 Lena została dokładnie przebadana i ostatecznie wypisana do domu bez objawów odwodnienia. Bez leków tylko z zaleceniami.
Było już lepiej, wymioty ustały.
Wróciłyśmy do domu o 22:30.
I jakaż niespodzianka... o 1:30 z wymiotami obudził się Iwo.
A więc wirus.
Ostatnią noc Lena przespała ładnie a Iwo wymiotował przez sen.
Rano trafiliśmy do przychodni. Leków jakichś specjalnych nie dostaliśmy, ale cuda zdziałały czopki przeciw wymiotom. Kiedy tylko czopek zaczął działać, Lena która od wtorku wieczorem nie jadła nic, wreszcie odzyskała apetyt (po 1,5 doby bez jedzenia). Iwo ma się znacznie lepiej, dzięki temu że szybciej czopki zostały podane.
Jutro piątek.
Dzieci zostaną jeszcze w domu.
Gdzie złapały wirusa? Oczywiście w przedszkolu... Z 15 dzieci 9 zostało zarażonych. A wszystko dzięki jednem chłopczykowi, który został przyprowadzony do przedszkola mimo wymiotowania... Lekkomyślność jednej mamy a w konsekwencji 9 dzieci chorych.

sobota, 28 stycznia 2012

Dzień Babci i Dziadka

W przedszkolu z okazji Dnia Babci i Dziadka odbyła się uroczystość. Były zaproszenia, były występy, były prezenty własnoręcznie przez dzieci robione, były tańce i śpiewy a na koniec było wspólne z babciami pieczenie ciasteczek (a z dziadkami skręcanie karmników). Była Babcia i Dziadek, był tata... tylko mamy zabrakło bo nie mogła wyjść z pracy wcześniej. Ale mama była myślami...
Tylko strasznie żal, że jedyne co mogłam zobaczyć to film nakręcony komórką przez T. Naszykowałam kamerę, naładowałam w niej baterię, wysłałam dwa smsy z pracy, by pamiętał... a on jej nie zabrał, bo wyszedł z założenia że film komórką mi wystarczy. Szkoda, bo film tak marny że nawet nie słychać specjalnie co te dzieci śpiewają.. Szkoda, tak mi szkoda. Faceci...
Ja bym zrobiła masę zdjęć, ja bym jednocześnie nakręciła film... dla siebie ale i dla dzieci na pamiątkę. Może zbyt dużą wagę przywiązuję do rzeczy małych, ale z małych rzeczy zbudowane są te duże.
Pierwsze występy w przedszkolu a wspomnienia....

Kolejny tydzień w pracy zleciał w mgnieniu oka.

Dzieci dzielnie chodzą do przedszkola. Ba, uwielbiają swoje przedszkole. Mało tego, idealna kara: "Lena, jak nie zrobisz .... to nie pójdziesz jutro do przedszkola" i Lena od razu robi wszystko o co poproszę :)

A to reportaż ze strzyżenia Iwcia:













sobota, 21 stycznia 2012

Pierwszy tydzień

Za nami pierwszy tydzień mojej pracy. Jeżdżę na 9:00 więc z domu wychodzę tak mniej więcej 8:20 i w pracy jestem około 8:45. Gorzej z powrotem, bo wychodzę przed 17:00 i jadę po ciemku. A ja nocą ślepa jak kret jestem więc mam ruletkę - wjadę pod tira czy zjadę na pobocze. No ale pierwszy tydzień za mną więc źle nie było.


Dzieci natomiast złapały jakąś zarazę. W środę zostały w domu z dziadkiem. W czwartek były w przedszkolu pół dnia. W piątek babcia wzięła pół dnia wolnego w pracy i jakoś przetrwaliśmy. Mnie też zaraza dopadła i od wczoraj jestem kolejnym chodzącym po domu siedliskiem zarazy. Na szczęście to tylko katar, trochę kaszlu i ból gardła. Damy radę.

Co nas nie zabije to nas wzmocni.

W piątek miało być przedstawienie w przedszkolu z okazji Dnia Babci i Dziadka, ale większość dzieci chorych i przedstawienie przełożone na kolejny tydzień.

Lena z Iwciem zachwyceni przedszkolem i nie mogą się doczekać kiedy znowu tam pójdą. Oby się wykurowali do poniedziałku :)

Wieczory, po pracy, są zdecydowanie zbyt krótkie. Na nic nie starcza mi czasu.

czwartek, 12 stycznia 2012

Pożegnanie

Pożegnanie w przedszkolu znów przebiegło bez smutku i łez. Chyba można powiedzieć, że mamy za sobą aklimatyzację przedszkolną.
W przedszkolnej szatni Iwo chwycił Lenkę za rączkę i szepnął:
"Lenuś, będziesz mnie bronić?"
A Lenka uśmiechnęła się zawstydzona :) ale Iwcia za rękę wzięła.
Potem dali nam po buziaku i poszli do sali, trzymając się za rękę.
Jeszcze tylko słyszałam: "Lenuś, idziemy się bawić".

Wczorajsze rozmowy
Ja: Iwo, bawisz się z kolegami w przedszkolu?
Iwo: Nie.
Ja: A bawisz się z koleżankami?
Iwo: Nie.
Ja: A z kim się bawisz?
Iwo (zdziwiony): Z Lenką!

Ja: Lenko, jak chodzicie z przedszkolakami na spacery, to trzymacie się za rączki?
Lena: Tak, chodzimy w parach.
Ja: A z kim chodzisz w parze?
Lena (z uśmiechem): Z Iwciem oczywiście, bo ja w przedszkolu jestem z Iwciem związana :))

środa, 11 stycznia 2012

Przedszkole

9 styczeń 2012 - pierwszy dzień w przedszkolu

Dzieci do przedszkola idą chętnie. Zamiar był taki, że zostaną do leżakowania a potem ich odbiorę. Po dotarciu na miejsce okazało się, że na ten dzień zaplanowana jest wizyta teatrzyku dla dzieci. Pani dyrektor zaproponowała, żebyśmy dzieci zostawili dłużej jednak bo teatrzyk o 15:00 albo bym je odebrała a potem przyprowadziła jeszcze raz.
Postanowiliśmy zaryzykować i dzieci zostały aż do 16:00 w przedszkolu.
Wyszły uradowane, szczęśliwe, jedno przez drugie opowiadały co w przedszkolu było, jak się bawili, co jedli i że jutro też chcą iść.

Samo pożegnanie - Lena uśmiech od ucha do ucha, Iwo krokodyle łzy. Płacz ponoć trwa 3 minuty.

Wieczorem naszykowaliśmy podusie i kocyki na leżakowanie.

Takim oto sposobem mój plan stopniowej adaptacji przestał mieć jakiekolwiek racje bytu. Dzieci od razu zostały na cały dzień w przedszkolu. Widać, że im się podoba.

Iwo opowiadał, co jadł na obiad a Lena jakimi zabawkami się bawiła.
Oboje pokazywali jak tańczyli i co śpiewali.

10 stycznia 2012 - drugi dzień w przedszkolu

Wieczorem dzieci dopytywały, czy na pewno jutro idą do przedszkola. Lena od rana w skowronkach. Iwo też, ale z dystansem. Kiedy naszykowałam kurtki do ubrania Iwo oświadczył, że on nie idzie on zostaje w domu z tatą. 
Udało nam się go przekonać do ubrania i razem z T odprowadziliśmy dzieci do przedszkola. Po drodze dzieci cieszyły się, że idą do przedszkola, ale pożegnanie znów było ze łzami i płaczem u Iwo i z mega uśmiechem u Leny.
Dzieci z przedszkola wróciły z naklejkami "Jestem dzielny" a medale (jak je nazwał Iwo) dostali za czynne uczestniczenie w śpiewaniu, tańczeniu i wszystkich innych zabawach proponowanych przez panie/ciocie.
W przedszkolu trwają przygotowania do Dnia Babci i Dziadka w związku z czym dzieci chodzą po domu i śpiewają piosenki :)

11 stycznia 2012 - trzeci dzień w przedszkolu

Dziś dzieci odprowadzałam do przedszkola sama, bo T pojechał pociągiem w podróż zanim jeszcze wstał dzień. Jakoś za mało mam czasu, jak muszę dwójkę dzieci sama do przedszkola wyprawić i doszłam do wniosku, że jakbym miała dziś iść do pracy to jak nic bym się spóźniła. Wniosek - jak jestem sama rano i muszę dzieci do przedszkola wyprawić, muszę wstawać wcześniej jakieś pół godziny.
Wychodzenie z domu przebiegło entuzjastycznie.
Cała droga była radosna, rozgadana. Iwo znalazł kija i sobie go niósł. W pewnym momencie Lena, która trzymała mnie za prawą rękę pyta Iwcia, którzy szedł i trzymał się mojej lewej ręki: 
- Iwciu, nie będziesz dziś płakał w przedszkolu?
Iwo:
- Nie, bo mama odprowadza dzieci do przedszkola, dzieci się tam bawią, a potem mama dzieci z przedszkola odbiera. :)))
A potem jeszcze dodał:
- Wiesz mamo, nie będę się bać bo powiedziałem Lence na ucho żeby mnie pilnowała :)))
A Lena na to:
- Powiedziałam, Iwciowi że nie ma się czego bać bo w przedszkolu są zamknięte okna i drzwi i on nie zginie :))

Pożegnanie jakże inne niż wczoraj. Iwo delikatnie się uśmiechnął nieśmiało spuszczając głowę. Wzięli się z Leną za rączkę i poszli do sali a Pani poszła za nimi :)) 
Och jak miło się patrzy na takie dzieci, które lubią swoje przedszkole.

A to nasza wczorajsza droga do przedszkola:



















niedziela, 8 stycznia 2012

Zmiany idą :)

Mama wraca/idzie do pracy a dzieci ruszają do przedszkola.

Mamy tydzień na przystosowanie się do nowej sytuacji, więc adaptacja będzie szybka.

Dziś Lena razem ze mną szykowała wyprawkę. Podpisywałyśmy szczoteczki do zębów i ręczniki. Wszystko czeka gotowe do zabrania. Iwo ma na razie pożyczony od Lenki worek i bardzo się z niego cieszy. Będzie trzeba zaopatrzyć go w worek z jego własnym imieniem wyszywanym ręką babci.

Wieczorem dzieci same naszykowały sobie ubranka na jutro do przedszkola. Czekają na kanapie w ich pokoju.

Ja poświęciłam dziś troszkę czasu na wypełnienie kart przedszkolnych, na przeczytanie statusu i regulaminu przedszkola. Opis dzieci sprawił mi ogromną przyjemność bo okazało się, że dzięki temu, że byłam z nimi w domu tak długo znam je tak dobrze, wiem jacy są, co lubią, czym się interesują.

No dobrze, jutro rano, przed 8:00 wyruszamy na podbój przedszkolnego świata. Oby gładko poszło bo mam lekkiego straszka. Szczególnie jak odgrzebię w pamięci, jak dużo nerwów kosztowało Lenę zostawanie w przedszkolu przed naszą przeprowadzką.

Moje przedszkolaki:

Iwo podczas oglądania bajek.


Lenka zamyślona


Iwo uciął sobie drzemkę, siedząc w fotelu... nie ważne wygodnie czy niewygodnie, ważne że oczy się zamykają i trudno nad nimi zapanować




Lenka i jej charakterystyczna minka:


*  *  *

Nie minął miesiąc a znów byliśmy na łataniu zęba Leny. Dolna tym razem prawa, czwórka. Oby to był koniec. Lena świetnie znosi wizyty u dentysty i wychodzi z gabinetu uśmiechnięta od ucha do ucha. Gorzej znosi to mój portfel i ambicja mamy, która od zawsze pilnowała dokładnego mycia zębów.

środa, 4 stycznia 2012

Chorobowo

Nowy rok zaczęliśmy chorobami.

Tuż przed Sylwestrem zaziębiła się Lenka. Zmarzła na spacerze, jaki urządziliśmy sobie do przedszkola, które wkrótce będzie "naszym" przedszkolem. Mam nadzieję, bo wszystko zależy od mojej pracy.
Wieczorem 30 grudnia Lena dostała kataru. Potem było tylko gorzej. Ostatecznie 2 dni temu do Leny przyłączył się Iwo.
Kiedy dziś w nocy Iwo dostał gorączki 39,5 st a T zaczął narzekać, że i jego zaczyna brać przeziębienie, umówiłam maluchy na wizytę do przychodni.

U lekarza 30 minutowe opóźnienie, bo między zapisanymi pacjentami wchodziły starsze panie po recepty.

Cóż się okazało - ten koszmarny, mokry, gruźliczy, świszczący kaszel i zalegający katar to po prostu zwykłe przeziębienie. I całe szczęście. Jest szansa, że jak pracę dostanę to dzieci będą mogły zacząć się wreszcie adaptować w przedszkolu od poniedziałku.
Czekam więc cierpliwie na telefon ze słowem TAK i czekam cierpliwie na odwrót tego dziwnego przeziębienia :)