piątek, 10 lipca 2009

Chrzciny i po chrzcinach

Obyło się bez większych ekscesów :) Rano T pojechał po swoich rodziców na Dworzec Zachodni, bo przyjechali pociągiem. Zrobiłam im późne śniadanie, pobawili się chwilę z Leną i czas było szykować się do kościoła. Lena wystrojona, Iwo odszykowany i rodzice eleganccy. Poszliśmy razem z dziadkami spacerkiem do kościoła. Lena dzielnie szła cała drogę na nóżkach, Iwo w spacerówce. Pod kościołem Lena była tak padnięta że "zgoniła" Iwcia z wózka. Lena przespała całą mszę w wózku, a Iwo bardzo dzielnie uczestniczył w liturgii. Połowę mszy Iwo obserwował wszystko wokół, a połowę przespał u mnie na rękach. Nawet polewanie wodą na znak chrztu św. nie zrobiło na nim większego wrażenia. No może rozglądał się skąd ta woda i czy mógłby dostać więcej.

Po mszy pojechaliśmy do restauracji w której było przyjęcie. Był obiad i tort. Tort z okazji urodzin T, który tego dnia kończył swoje ... kolejne 18 urodziny :)

Było gorąco, parno i duszno. Nie było czym oddychać. A ja martwiłam się, że będzie zimno i deszczowo :) Normalnie i tak źle i tak niedobrze :)

Fajnie, że to już za nami. Zdjęcia będą wkrótce. Nie mieliśmy aparatu, więc zdjęcia zrobił nam przypadkowy fotograf z kościoła. Z inicjatywą wyszedł chrzestny... inaczej pewnie w ogóle zdjęć byśmy nie mieli z chrztu.

No to mamy dwa aniołki w domu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz