wtorek, 14 lipca 2009

porzeczki wiśnie

Ugrzęzłam dziś w przetworach. Dostałam od Pani Halinki dwa wiadra porzeczki czarnej i czerwonej i wiadro wiśni. Wiśnie były już mocno dojrzałe... skiśnięte. Więc nie dałam rady nic z nich zrobić, nie ryzykując zepsucia pozostałych. No ale porzeczki... właśnie gotuje się galaretka z czarnej porzeczki. Ciekawe czy będzie smakowała tak pysznie, jak galaretka robiona kiedyś przez moją babcię. Herbatka z galaretką porzeczkową.... mmmmniam... pyszności :)

Lena gada coraz fajniej i coraz składniej. Buduje zdania i widać, że dzięki temu jest mniej nerwowa. No i zaczyna chętniej bawić się z dziećmi. A jej codzienne dobieranie garderoby rozkłada mnie na łopatki :) Czasami idziemy na spacer a ona wystrojona od czapy, ale nic to, nauczymy ją jak ubierać się z gustem. Na razie podbiera spodnie Iwcia. Bo oczywiście noszą ten sam rozmiar już. Iwo właśnie zaczyna nosić 86, Lena właśnie z tego rozmiaru wyrasta. Nie mniej jednak noszą spodnie wymiennie :)

Jutro znów upały a ja mam kaszel i katar. Znów mnie dopadło przeziębienie. Mój system odpornościowy siada, nie ma miesiąca bym chora lub zaziębiona nie była. Poszłam wczoraj do apteki i kupiłam butlę aloesu do picia. Mam to pić dwa razy dziennie, przez 20 dni. Zobaczymy czy skutecznie rozprawi się z brakiem odporności mojego organizmu.

W sobotę na tydzień wyjeżdżamy do Grodziska. Zobaczymy czy wytrzymamy w dwupokojowym mieszkaniu z dziadkami. Staram się mieć pozytywne nastawienie ;) Postaramy się dobrze bawić :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz