sobota, 7 listopada 2009

sobota wyjęta z życia

Jestem wykończona. Strułam się czymś... mam nadzieję, że to strucie. Bo jakby było to wirus, to zaraz dzieciaki też będą chore... oby nie, oby nie... tfu, tfu...

Wczoraj wymioty i biegunka przez pół nocy.
A dziś od rana wysoka temperatura. I brzuch boli i jakoś tak nieciekawie się czuję.
A T musiał jechać na jakieś spotkanie na mieście.

Na szczęście dzieci współpracują. Iwo czyta książkę, Lena też. Mam nadzieję, że zarażę ich miłością do książek. Ja sama uwielbiam czytać i robię to w każdej wolnej chwili... widzę, że ich też do książek ciągnie :)

Wczoraj przyszły różne łańcuszki, druciki i inne rzeczy, mam nadzieję że ozdoby świąteczne, które przy ich pomocy zrobię będą cieszyły nasze oczy. Miałam zacząć wczoraj ale przez ten brzuch, mdłości i wymioty nie miałam do tego głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz