czwartek, 22 lipca 2010

Mało a jednak coś się dzieje

Niby nic się nie dzieje, niby szara codzienność, ale jednak wiele małych rzeczy codziennie się zdarza :)

Po pierwsze: wystawiliśmy nasze mieszkanie na sprzedaż, w piątek przyjdą pierwsi oglądający. Strasznie jestem ciekawa jakie są statystyki i ile sprzedaż naszego m potrwa. Ogłoszenie pojawiło się w necie pierwszy raz 17 lipca 2010. Pierwszy oglądający będzie 23 lipca 2010. Zapisuję z ciekawości, by potem wiedzieć ile tak naprawdę zajęła nam sprzedaż.
Wystawienie mieszkania na sprzedaż wiąże się ściśle z decyzją o zakupie połowy bliźniaka lub segmentu, prawdopodobnie na jakimś zamkniętym osiedlu domów jednorodzinnych. Mamy już taki jeden na oku, ale zanim nie będziemy mieli konkretów sprzedażowych nie będziemy się "nakręcali" na zakup.

Po drugie: byłam dziś u fryzjera i obcięłam sobie włosy. Zapłaciłam jak za zboże ale jestem na tyle zadowolona z efektu, że nie jestem pewna czy nie będę płaciła takich pieniędzy regularnie. Nie ma to jak fryzjer z wizją w oku :)

Po trzecie: dzieci stały się ostatnio bardzo towarzyskie i kontaktowe. Iwo poznaje sąsiadów i kolegów z placu zabaw. Dziś z balkonu, z drugiego piętra wołał do znajomego z piaskownicy "czeeeee" a do sąsiadki "cioooosia". Po raz pierwszy też doświadczyłam, wołania "Iwoooo, Lennna" pod balkonem, przez kolegę trzylatka z klatki obok. Chciał pokazać moim maluchom nowy samochód, który dostał od mamy :)

Po czwarte: Lena idzie jutro do przedszkola. Niby większy entuzjazm, ale zasypiała ze łzami w oczach.

Po piąte: we wtorek wreszcie dotrę do astrologa. Dawno nie byłam. Pani astrolog wreszcie znalazła dla mnie czas. Nie mogę się doczekać ;)

Po szuste: muszę kupić mamie i tacie (babci i dziadkowi) prezent na imieniny. W sobotę impreza a ja jak na razie kupiłam tylko dodatek do prezentu dla mamy. Hmmmm..... Jutro mam przedpołudnie bez Leny, może uda mi się coś znaleźć... z drugiej strony znów ma być upalnie, więc gdzie tu po sklepach łazić w taki skwar.

Po siódme: mówię dziś wieczorem, że czuję się zmęczona a Lena na to "mamusiu, zrób sobie kolację w świętym spokoju, usiądź na kajapie i napij się wody.... to działa, pociujeś się jepiej" :)))))

Idę spać... jutro jest nowy dzień. Miałam naszykować zdjęcia do wywołania, bo mam zaległości od października 2009, ale usnęłam na fotelu... jutro wieczorem się tym zajmę :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz