czwartek, 7 stycznia 2010

Histerie mnie wykończą

Poniedziałek i wtorek minął nam pod hasłem: "Lena histeryzuje".
I pewnie wiele by mogła tymi histeriami zdziałać, tyle że nie ze mną. We wtorek wieczorem miałam tak serdecznie dość, że musiałam się wypłakać. Pomyślałam sobie "idę do pracy, dzieci do przedszkola i żłobka, i wreszcie odpocznę". No ale wszyscy wiemy, że to przejściowe, że nie pójdę do pracy ... Dzieci są dla nas najważniejsze i to ich dobro się liczy. A wg mnie miejsce mamy jest przy maluchach.
No ale co sobie poryczałam to moje.
Poryczałam i mi przeszło.

Wczoraj upiekłam 2 blachy pysznych i zdrowych, owsianych ciasteczek. Wstałam dziś rano, spakowałam nas na wycieczkę do Ani i Nataszy. No a potem wstała Lena. Wstała i przemówiła "mam kataj". No to pojechaliśmy. Ciasteczka wylądowały w puszce w kuchennej szafce, drugie śniadanie wyjazdowe dzieci zjadły u Leny w pokoju na poddaszu (też wyjątkowo więc lepiej smakowało niż w kuchni)... Mam nieodparte wrażenie, że za każdym razem jak się umawiam z Anią tyle razy dzieciaki zaczynają chorować.
Ciekawe jak Iwo sobie poradzi, czy sobie poradzi i kiedy i jego dopadnie katar. Oby tylko katar. Oboje wysmarowałam pulmexem, dałam bioaronu i ... zobaczymy.

Dziś Lena nie w humorze z rana, katar ją męczył, popłakała się nad książeczką z naklejkami (bo naklejkę krzywo nakleiła)... po jakimś czasie, jak się już uspokoiła, pod nosem rzekła "Oszaleć mozna"... no i proszę jak ładnie cytuje mamusię :))))

Swoją drogą dzień fajny, aczkolwiek Lena wyjątkowo niegrzeczna była. Przypuszczam, że katar spowodował ogólny dyskomfort... i może ból głowy... bo nieznośna była że hej. Iwo nie raz i nie dwa dziś oberwał od siostry.

Idę spać, późno już, a jutro kolejny dzień :).
Ciekawe o której się dzieci obudzą. Iwo budzi się o 5:00 na jedzenie i ... dziś już nie zasnął. A Lena wstaje o 7:30. Idę, bo będę padnięta....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz