W sobotę pojechaliśmy do babci Krysi na urodzinowo-imieninową imprezę. Rano Lena z tatą pojechała po kwiatki dla babci i dziadka (bo świętowaliśmy również zaległe imieniny dziadka Janka). A potem wyruszyliśmy w drogę. Po 20 minutach w aucie Lena nabrała koloru swojej białej sukienki i chwilę później mimo zapewnień z jej strony, że wymiotować nie będzie, puściła cudnego pawia na śliczną, czyściutką, kremową tapicerkę samochodową. Zatrzymaliśmy się, przebraliśmy delikwentkę, przewietrzyliśmy i Lenę i auto, T przetarł siedzenia ponownie ruszyliśmy w drogę. Nim dojechaliśmy pod dom babci i dziadka, Lena zaliczyła kolejnego pawia, tym razem sprawnie złapanego w piaskownicowe wiaderko.
Biedna Mała, biedni My.
No ale ....
Po godzinie Lena była rozkręcona i podjadała ze stołu wszystkie przysmaki, które przygotowała babcia :))
A potem było świętowanie i zabawy z kuzynami/braciami stryjecznymi.
Najpierw było jedzenie obiadu. Dobrze, że babcia zna się na gotowaniu:
Potem wspólne/grupowe jedzenie lodów
Starsi częstowali młodszych:
Niektórzy się cieszyli, że dostali dokładkę:
A niektórzy, po prostu jedli i nie patrzyli na innych:
A potem był spacer, który został przyjęty z wielkim entuzjazmem:
Plac zabaw i kręciołki na karuzeli:
Ale o co chodzi?
Po szaleństwach na placu zabaw, chwila odpoczynku u babci na łóżku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz