W piątek 9 marca Lena skończyła 5 lat. Zleciało.
Niby tylko a już aż. Niby aż a jednak tylko. Pięciolatek to jeszcze maluch, ale taki przemądrzały jakby miał lat 15.
Nie wiem jak to będzie jak rzeczywiście w domu będziemy mieli 15 letnią Lenę i 14 letniego Iwo.
Zorganizowaliśmy Lenie urodzinowe przyjęcie poza domem. Było fajne miejsce, świetni goście, pani animatorka która znakomicie radziła sobie z 10tką maluchów. Mieliśmy czas na to by pogadać z dorosłymi, by pobawić się z dziećmi, by porobić zdjęcia TU zdjęcia z urodzin
Lena niestety znów okazała się być zbyt nieśmiała by bawić się z dziećmi. Ze mną odgadywała zagadki (odpowiadała mi na ucho, mimo że znała odpowiedź), ze mną za rękę odbierała słodkie nagrody za odgadnięte zadania, ze mną za rękę tańczyła na gazetach czy odbijała balonik by nie spadł na podłogę. I tak naprawdę dopiero po torcie, po dmuchaniu świeczek rozkręciła się na tyle by bawić się i cieszyć z własnego przyjęcia. Hmmm.... czy to oznacza, że następnym razem powinniśmy zacząć od tortu a nie zostawiać go na ostatnią godzinę przyjęcia? Warto się zastanowić.
No ale Lena z prezentów zadowolona a my odetchnęliśmy z ulgą, że następne urodziny, następna impreza dopiero za .... pół roku. Ufff....
* * *
Byliśmy w sobotę na zakupach. Zrobiło się ciepło, słonko świeci, czas zakupić dzieciom buty na wiosnę. Udało się. W moim przekonaniu się udało. Iwo zadowolony. Lena... Lena jak to Lena, urządziła półgodzinną histerię bo buty miały kółeczka a nie kwiatuszki. Świetnie było. Zwracaliśmy na siebie powszechną uwagę, bo Lena szła w samych rajstopach po deptaku w centrum miasteczka.
Pod koniec dnia jednak stwierdziła, że buty już jej się podobają.
Szkoda tylko, że aby dojść do takich wniosków musiała sprawić, że zwątpiłam w swoje umiejętności wychowawcze :)))
A Iwo dziś rano stwierdził (podczas przedpołudniowego spaceru), że ma superowe buty... i do tego najszybsze, bo idą najszybciej (szedł przodem, przed nami).
Wczoraj w sklepie, kiedy ja zajęta rozmową ze sprzedawcą w sklepie z butami, Iwo nawoływał mnie z drugiego końca sklepu. Nie słyszałam go nic a nic. W końcu babcia, z którą byliśmy na zakupach spytała:
"Co chcesz Iwusiu?"
A Iwo na to:
"Jeszcze nie jesteś moją mamą"
No i nie powiedział, babci co chciał od mamy. :))))
* * *
Jutro poniedziałek.
Przed pracą czeka mnie kolejne łzawe pożegnanie z Leną.
Lena niestety nadal płacze przy oddawaniu jej do przedszkola.
Pod koniec miesiąca jestem umówiona dziecięcym psychologiem by porozmawiać o tych płaczach a przede wszystkim o tej strasznej, chorobliwej momentami nieśmiałości.
Niby tylko a już aż. Niby aż a jednak tylko. Pięciolatek to jeszcze maluch, ale taki przemądrzały jakby miał lat 15.
Nie wiem jak to będzie jak rzeczywiście w domu będziemy mieli 15 letnią Lenę i 14 letniego Iwo.
Zorganizowaliśmy Lenie urodzinowe przyjęcie poza domem. Było fajne miejsce, świetni goście, pani animatorka która znakomicie radziła sobie z 10tką maluchów. Mieliśmy czas na to by pogadać z dorosłymi, by pobawić się z dziećmi, by porobić zdjęcia TU zdjęcia z urodzin
Lena niestety znów okazała się być zbyt nieśmiała by bawić się z dziećmi. Ze mną odgadywała zagadki (odpowiadała mi na ucho, mimo że znała odpowiedź), ze mną za rękę odbierała słodkie nagrody za odgadnięte zadania, ze mną za rękę tańczyła na gazetach czy odbijała balonik by nie spadł na podłogę. I tak naprawdę dopiero po torcie, po dmuchaniu świeczek rozkręciła się na tyle by bawić się i cieszyć z własnego przyjęcia. Hmmm.... czy to oznacza, że następnym razem powinniśmy zacząć od tortu a nie zostawiać go na ostatnią godzinę przyjęcia? Warto się zastanowić.
No ale Lena z prezentów zadowolona a my odetchnęliśmy z ulgą, że następne urodziny, następna impreza dopiero za .... pół roku. Ufff....
* * *
Byliśmy w sobotę na zakupach. Zrobiło się ciepło, słonko świeci, czas zakupić dzieciom buty na wiosnę. Udało się. W moim przekonaniu się udało. Iwo zadowolony. Lena... Lena jak to Lena, urządziła półgodzinną histerię bo buty miały kółeczka a nie kwiatuszki. Świetnie było. Zwracaliśmy na siebie powszechną uwagę, bo Lena szła w samych rajstopach po deptaku w centrum miasteczka.
Pod koniec dnia jednak stwierdziła, że buty już jej się podobają.
Szkoda tylko, że aby dojść do takich wniosków musiała sprawić, że zwątpiłam w swoje umiejętności wychowawcze :)))
A Iwo dziś rano stwierdził (podczas przedpołudniowego spaceru), że ma superowe buty... i do tego najszybsze, bo idą najszybciej (szedł przodem, przed nami).
Wczoraj w sklepie, kiedy ja zajęta rozmową ze sprzedawcą w sklepie z butami, Iwo nawoływał mnie z drugiego końca sklepu. Nie słyszałam go nic a nic. W końcu babcia, z którą byliśmy na zakupach spytała:
"Co chcesz Iwusiu?"
A Iwo na to:
"Jeszcze nie jesteś moją mamą"
No i nie powiedział, babci co chciał od mamy. :))))
* * *
Jutro poniedziałek.
Przed pracą czeka mnie kolejne łzawe pożegnanie z Leną.
Lena niestety nadal płacze przy oddawaniu jej do przedszkola.
Pod koniec miesiąca jestem umówiona dziecięcym psychologiem by porozmawiać o tych płaczach a przede wszystkim o tej strasznej, chorobliwej momentami nieśmiałości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz