wtorek, 21 grudnia 2010

Jasełkowe smutki


Dziś był wielki dzień - występy Jasełkowe u Leny w przedszkolu. Tuż przed naszym wyjściem, ktoś rozpruł podniebną poduchę i sypnęło białymi płatkami wielkimi niczym kacze piórka. Najmłodszy nie był z tego powodu zachwycony... nie dość, że iść po śniegu trudno to jeszcze po oczach sypie :)


Wszyscy z niecierpliwościa oczekiwaliśmy występu Leny.



Choinka była dodatkową atrakcją, bo u nas w domu w tym roku takowej całkowicie zabraknie.



Występ Leny był wzruszający, choć onieśmielona prawie nie otwierała buzi by wyśpiewać kolędy.


A kiedy napięcie sięgnęło zenitu, łzy polały się wartkim strumieniem.



Wzruszajcy to był występ. Lena się popłakała, mnie w oczach stanęły łzy. Wytarłam je szybko by nikt nie zauważył. Lena płakała z nieśmiałości, z napięcia, ze strachu przed widownią. Moje łzy to wynik łez Leny. Patrzyłam na moją córeczkę, taką przejętą i przepełnioną strachem i pomyślałam "czy ona na pewno dobrze czuje się w tym miejscu?" Być może potrzebuje czasu, być może to się zmieni, być może... Tylko czy nie wyrządzę jej krzywdy zostawiając w przedszkolu wbrew jej woli...

No tak, ale jjeszcze tylko 2 dni i będziemy się żegnać z Ciociami, z Panią żółwiową o imieniu Franklina i z przedszkolakami Przedszkola Leśnego. Lenie, jak sama twierdzi, będzie brakowało zabaw, cioć i przedszkolaków :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz