sobota, 21 stycznia 2012

Pierwszy tydzień

Za nami pierwszy tydzień mojej pracy. Jeżdżę na 9:00 więc z domu wychodzę tak mniej więcej 8:20 i w pracy jestem około 8:45. Gorzej z powrotem, bo wychodzę przed 17:00 i jadę po ciemku. A ja nocą ślepa jak kret jestem więc mam ruletkę - wjadę pod tira czy zjadę na pobocze. No ale pierwszy tydzień za mną więc źle nie było.


Dzieci natomiast złapały jakąś zarazę. W środę zostały w domu z dziadkiem. W czwartek były w przedszkolu pół dnia. W piątek babcia wzięła pół dnia wolnego w pracy i jakoś przetrwaliśmy. Mnie też zaraza dopadła i od wczoraj jestem kolejnym chodzącym po domu siedliskiem zarazy. Na szczęście to tylko katar, trochę kaszlu i ból gardła. Damy radę.

Co nas nie zabije to nas wzmocni.

W piątek miało być przedstawienie w przedszkolu z okazji Dnia Babci i Dziadka, ale większość dzieci chorych i przedstawienie przełożone na kolejny tydzień.

Lena z Iwciem zachwyceni przedszkolem i nie mogą się doczekać kiedy znowu tam pójdą. Oby się wykurowali do poniedziałku :)

Wieczory, po pracy, są zdecydowanie zbyt krótkie. Na nic nie starcza mi czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz