czwartek, 30 października 2014

Pasowanie na ucznia

14 października Lenka została pasowana na ucznia szkoły podstawowej.
Wielkie przeżycie dla niej ale także dla nas. Ja jako mama z jednej strony dumna, z drugiej wzruszona. Była część oficjalna oraz część z poczęstunkiem dla rodziców i dzieci.







To teraz życzyć tylko piątek i szóstek... a właściwie samej literki A z plusikami.

poniedziałek, 22 września 2014

Wizyta u fryzjera

Iwo, od jakiegoś czasu... od kiedy doświadczył strzyżenia w salonie fryzjerskim, nie chce słyszeć o strzyżeniu maszynką w domu.
Do tej pory jeździł z tatą, ale tym razem wybrał się ze mną. A że ze mną zwykle jest również aparat, nie omieszkałam sfotografować syna podczas strzyżenia.

Idealny klient - siedział spokojnie, poddawał się wszystkim zabiegom fryzjerskim a na koniec strzelił swój pokazowy uśmiech nr 5.
Myślę, że mój fryzjer zyskał nowego klienta a Iwo nowego fryzjera.







czwartek, 11 września 2014

Pierwszy dzień bez łez...

Obyło się bez łez dziś...
cud...

Być może jednak nie cud a długie pracowanie nad tym poprzedniego dnia?

Latem przybłąkał się do nas mały, śliczny terrierek. Dzieci bawiły się z nim godzinę, do momentu kiedy nie przyjechała po niego straż miejska, którą wezwaliśmy by pieska przygarnęli bo być może zgłosi się właściciel. Kiedy strażnicy zabierali od nas psiaka, powiedzieli że jakby się do poniedziałku (była sobota) nikt po niego nie zgłosił, odwiozą go do schroniska. Nie wyobrażałam sobie jak mogłabym na to pozwolić. Całe moje młode życie wychowywałam się z psami, kocham psy i nie wyobrażam sobie bym mogła dopuścić do tego, by jakikolwiek pies wylądował w schronisku, jeszcze w wyniku mojego działania lub braku działania.
Umówiłam się ze strażnikami, że w pierwszej kolejności zadzwonią do mnie i jeśli właściciel nie znajdzie się, weźmiemy pieska i się nim zaopiekujemy.
W poniedziałek zadzwonił telefon. Lena miała uśmiech od ucha do ucha, przeszczęśliwa. Niestety dwie godziny później jej serduszko pękło... Znalazł się właściciel i piesek wrócił do domu a my Lenie obiecaliśmy, że jak wrócimy z wakacji nad morzem, poszukamy dla niej pieska, jej własnego.

I kiedy w poniedziałek Lenka podczas wspólnych zakupów zarzuciła mi, że nie dotrzymuję obietnic... bo obiecaliśmy jej psa po wakacjach a psa nadal nie ma, powiedziałam Lence że zapomniałam... "a ja nadal pamiętam mamusiu"... W poniedziałek w nocy przesiedziałam kilka godzin w internecie, napisałam maile do kilku hodowli, nawiązałam kontakt. We wtorek skontaktował się ze mną jeden Pan, porozmawialiśmy, dostałam zdjęcia na maila małej psinki.

W piątek o 14:00 jesteśmy umówieni na odbiór małej Brendy (którą dzieci nazwały już Łatką, więc pewnie ją przechrzcimy na Łatkę) w Częstochowie.
W sobotę jak nic... a może w piątek, powstaną pierwsze zdjęcia dzieci z Brendą zwaną Łatką :)

Mam nadzieję, że argument przyjaciela w postaci psa pozwoli Lence zapomnieć o łzach codziennie rano w szkole, że zapomni o tym że się stresuje codziennie wieczorem, że wieczorne spacery z psem dodadzą jej trochę radości, bo po tych kilku latach dostrzegam, że Lenka z natury jest smutnym dzieckiem... nostalgicznym, zamyślonym i często zaczepiana przez obcych ludzi "dlaczego jesteś smutna". No jest... Albo jest zła i wtedy też wygląda na smutną. Wierzę, że przyjaciel pies da jej trochę radości. Musi też wierzyć, że marzenia się spełniają jeśli tylko bardzo tego chcemy. Marzyła o psie od bardzo długiego czasu, niech to marzenie się spełni :)