niedziela, 26 czerwca 2011

Warszawa

Znów wolny dzień zakończył się wycieczką do Warszawy. Po przeprowadzce często jeździmy do stolicy. Mamy łatwiejszy dojazd, a droga do pociągu zajmuje nam 5 minut spacerkiem.

Koszmarnie bolała mnie głowa. W efekcie mało zdjęć powstało. Dzieci bawiły się świetnie i były bardzo grzeczne. Zresztą Lena tak ma - na wycieczkach dziecko anioł, odważna, śmiała, uśmiechnięta, wesoła, współpracująca W domu dziewczynka z fochem. Iwo natomiast za nic nie chce chodzić. Wczoraj pokonał niemoc nóżek dopiero w drodze powrotnej - bo był prawie bieg przez Dworzec Centralny by zdążyć na kolejkę. I jeszcze Tatę poganiał :) Naprawdę był dzielny.

Wczorajsza pogoda była szalona. Mieliśmy w wózku zapakowane dwie parasolki i folię do wózka. Chmury deszczowe przychodziły i odchodziły w niesamowitym tempie. Deszczyk ulewny zostawiający kałuże trwał 5 minut, do tego silny i lodowaty wiatr. Za chwilę ostre słońce i gorąco. Nie zliczę ile razy zdejmowałam i zakładałam dodatkowe ubrania dzieciom i sobie. Lena rozbierała się sama, Iwo patrzył na Lenę i domagał się rozebrania. Deszcze pojawiał się nagle i nagle znikał, padał od razu bardzo intensywnie więc nie zawsze zdążyliśmy znaleźć bramę czy po prostu wyciągnąć parasolki.

Ale było fajnie.















 Urok osobisty Iwusia sprawił, że dostał od Pań w kawiarni kubeczek bitej śmietany polanej polewą karmelową :)










1 komentarz: