Nie wiem czy to codzienność, czy jakaś chwilowa niemoc, ale przestałam zauważać małe rzeczy, którymi do tej pory potrafiłam się cieszyć.
Znów poranek jak poranek...
Ach poranek, warto zapisać: Lena i Iwo uwielbiają owsiankę. Taką zupę mleczną, jaką gotowała mi kiedyś moja babcia i moja mama. Płatki owsiane gotowane na mleku z odrobiną soli i cukru do smaku. Zajadają się i codziennie się jej domagają. Niesamowite, bo przecież dzieci tak rzadko lubią mleczne zupy.
Rano zanosiło się, że będzie padało. Ale wyszło słońce i zrobiło się niebieskie niebo.
Na drugie śniadanie dzieci zażyczyły sobie placków z jabłkami. Zrobiliśmy razem - trochę mieszał Iwo, potem poprawiała Lena a Iwo trzymał tarkę kiedy ja tarłam na niej jabłka.
Potem, po obiedzie poszliśmy na długi spacer. Place zabaw zalane, więc dzieci bawiły się na trzepaku i biegały po osiedlowych górkach. Byliśmy na lodach i w piekarni. Chciały jeszcze pójść do dziadka ale ile można się ciągać po mieście, wróciliśmy do domu. Dzieci z oczami na zapałeczki oglądały dobranockę i zasnęły podczas czytania przygód Koszmarnego Karolka. A ja siadam do zdjęć - uwielbiam obrabiać zdjęcia a mam zaległości z wczorajszej wizyty naszych sąsiadów z poprzedniego miejsca zamieszkania. Pytam Leny:
Lenko, pamiętasz Igorka?
A Lena na to:
Taaaak, pamiętam, przecież to mój przyjaciel :)
Dziś na siłę starałam się zauważyć drobnostki... i kurcze nie mam, nic nie mam w głowie. Żadnych małych rzeczy, które warto zapamiętać i zapisać.
Znów poranek jak poranek...
Ach poranek, warto zapisać: Lena i Iwo uwielbiają owsiankę. Taką zupę mleczną, jaką gotowała mi kiedyś moja babcia i moja mama. Płatki owsiane gotowane na mleku z odrobiną soli i cukru do smaku. Zajadają się i codziennie się jej domagają. Niesamowite, bo przecież dzieci tak rzadko lubią mleczne zupy.
Rano zanosiło się, że będzie padało. Ale wyszło słońce i zrobiło się niebieskie niebo.
Na drugie śniadanie dzieci zażyczyły sobie placków z jabłkami. Zrobiliśmy razem - trochę mieszał Iwo, potem poprawiała Lena a Iwo trzymał tarkę kiedy ja tarłam na niej jabłka.
Potem, po obiedzie poszliśmy na długi spacer. Place zabaw zalane, więc dzieci bawiły się na trzepaku i biegały po osiedlowych górkach. Byliśmy na lodach i w piekarni. Chciały jeszcze pójść do dziadka ale ile można się ciągać po mieście, wróciliśmy do domu. Dzieci z oczami na zapałeczki oglądały dobranockę i zasnęły podczas czytania przygód Koszmarnego Karolka. A ja siadam do zdjęć - uwielbiam obrabiać zdjęcia a mam zaległości z wczorajszej wizyty naszych sąsiadów z poprzedniego miejsca zamieszkania. Pytam Leny:
Lenko, pamiętasz Igorka?
A Lena na to:
Taaaak, pamiętam, przecież to mój przyjaciel :)
A dziś od rana dopytuje, kiedy znów Igorek do nas przyjedzie. Igorek to rówieśnik Iwcia, młodszy o półtora miesiąca i wyższy od Iwcia o pół głowy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz