poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Codzienność

Nie wiem czy to codzienność, czy jakaś chwilowa niemoc, ale przestałam zauważać małe rzeczy, którymi do tej pory potrafiłam się cieszyć.
Dziś na siłę starałam się zauważyć drobnostki... i kurcze nie mam, nic nie mam w głowie. Żadnych małych rzeczy, które warto zapamiętać i zapisać.

Znów poranek jak poranek...

Ach poranek, warto zapisać: Lena i Iwo uwielbiają owsiankę. Taką zupę mleczną, jaką gotowała mi kiedyś moja babcia i moja mama. Płatki owsiane gotowane na mleku z odrobiną soli i cukru do smaku. Zajadają się i codziennie się jej domagają. Niesamowite, bo przecież dzieci tak rzadko lubią mleczne zupy.

Rano zanosiło się, że będzie padało. Ale wyszło słońce i zrobiło się niebieskie niebo.

Na drugie śniadanie dzieci zażyczyły sobie placków z jabłkami. Zrobiliśmy razem - trochę mieszał Iwo, potem poprawiała Lena a Iwo trzymał tarkę kiedy ja tarłam na niej jabłka.

Potem, po obiedzie poszliśmy na długi spacer. Place zabaw zalane, więc dzieci bawiły się na trzepaku i biegały po osiedlowych górkach. Byliśmy na lodach i w piekarni. Chciały jeszcze pójść do dziadka ale ile można się ciągać po mieście, wróciliśmy do domu. Dzieci z oczami na zapałeczki oglądały dobranockę i zasnęły podczas czytania przygód Koszmarnego Karolka. A ja siadam do zdjęć - uwielbiam obrabiać zdjęcia a mam zaległości z wczorajszej wizyty naszych sąsiadów z poprzedniego miejsca zamieszkania. Pytam Leny:
Lenko, pamiętasz Igorka?
A Lena na to:
Taaaak, pamiętam, przecież to mój przyjaciel :)

A dziś od rana dopytuje, kiedy znów Igorek do nas przyjedzie. Igorek to rówieśnik Iwcia, młodszy o półtora miesiąca i wyższy od Iwcia o pół głowy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz