Dziś jest dzień wyjca.
Jak nie oszaleję, to będzie dobrze. Na razie jest plan - wielki kubek herbaty z melisy. Jakąś udziwnioną kupiłam, z pomarańczą. Dziś będę musiała ją wypróbować.
Iwo wstał o 5:10. Nie udało się go uśpić ponownie. Kiedy minęły te czasy, kiedy wystarczyło dać butelkę ciepłego mleka i zasypiał jeszcze na chwil parę. Teraz wypija ale nie zasypia. I wypija zbyt szybko. O 5:20 nie było już mowy o spaniu.
Wyciągnęłam wszystkie ukryte pod poduszką zabawki (nie muszę mówić jak wygodnie się śpi z zabawkami pod poduszką) i miałam nadzieję, na jeszcze chwilę spokoju. Ale nieeee.... Iwo na widok moich zamkniętych oczu zaczął płakać. Więc na siłę otworzyłam oczy.... Ale już było wiadomo, że te płacze z rana, te podkówki na buzi, nie wróżą nic dobrego.
O 5:40 przyszła Lena. Uśmiechnięta i wyspana.
Wstaliśmy. Naszykowałam maluchom ubrania, wstawiłam pranie (przy współpracy z Iwciem, który pakował brudne ubrania do pralki), umyliśmy zęby, ubraliśmy się i zeszliśmy na dół.
A tu Lena przypomniała sobie, że nie ma skarpetek, że zapomniała założyć. Zażądała: "musisz mi przynieść". Na moje: "idź sama, przynieś sobie, wiesz gdzie są skarpetki" zaczęła wrzeszczeć, wyć i rzucać się po podłodze kopiąc wszystko co popadnie. Popis trwał 20 minut. Ja w tym czasie ze stoickim spokojem naszykowałam śniadanie. Wiedziałam już, że bajek na dzień dobry nie będzie, bo to pogorszy jeszcze zachowanie...
Lena się uspokoiła i usiadła do śniadania. Ale jak Lena się uspokoiła, Iwo odmówił jedzenia śniadania i zaczął swój wrzask o herbatę. Wrzask trwał niestety, aż herbatę dostał. Ale zrobiłam tak, że najpierw go uspokoiłam, przytuliłam i dopiero za chwilę dostał herbatę. Nie chciałam by kojarzył wrzask=dostanę to co chcę.
Teraz dzieci bawią się ciastoliną. Ja jem śniadanie. Meliska się parzy. Ciekawe jaki czeka mnie dziś dzień, skoro poranek był tak atrakcyjny :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz