No i zarażenie było nieuniknione. Iwo również przeszedł tygodniową gehennę z zakraplaniem Biodacyną. Przeszedł, wyszedł i cóż z tego? Odstawiliśmy kropelki i po 1 dniu zaczerwienione i zaropiałe oczy wróciły. I znów zakraplamy Biodacynę. I znów są pertraktacje i próba wkroplenia podstępem.
No a Lena?
Lena wróciła do przedszkola w poniedziałek. I jednocześnie wróciła wieczorna Lena w złym humorze, wściekła i agresywna. I czy pochodzi do przedszkola dłużej? Patrzę na jej oczy i zastanawiam się czemu pod oczami są zaczerwienienia, może to też nawróciło zapalenie spojówek.
Jestem trochę zła. Jeśli rano Lena obudzi się z zaropiałymi i czerwonymi oczami nie będzie wątpliwości.
I jestem jeszcze bardziej zła na sytuację. W poniedziałek mamy akt notarialny na zakup działki. Jeśli Moja Córka będzie miała zapalenie spojówek, nie pójdzie do przedszkola. Nie pójdzie do przedszkola więc będziemy musieli wszyscy czworo jechać do Notariusza. I może nie byłoby w tym nic "niefajnego" gdyby nie to, że będę musiała ją naszprycować Dipherganem by nie wymiotowała w aucie.
I będziemy musieli oboje dzieci zostawić z dziadkiem bo Kancelarię rozniosą.
Ech.... plany, plany jak zwykle biorą w łeb.
A dziadek będzie musiał sobie jakoś poradzić z dwóją dzieci.
A Lena będzie musiała sobie jakoś poradzić z chorobą lokomocyjną w aucie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz