Poranek bez przymierzenia Świątecznej kreacji jest porankiem straconym. Od kilku dni trwa zachwyt nad wyjątkową sukienką w kolorze "prześlicznym". Dziś rano została komisyjnie odniesiona do pralki celem odświeżenia, ale zanim to nastąpiło musiała być przymierzona, obowiązkowo :)
Poranek spędziliśmy u sąsiadów. Było spotkanie przy pierniczkach, kawie i dziecięcym rwetesie. Na pożegnanie całusy, uściski i obietnica, że kiedyś na pewno się jeszcze spotkamy. Obyśmy o tym nie zapomnieli w pośpiechu dnia codziennego.
Popołudniu wybraliśmy się na przedstawienie w Ośrodku Kultury Pierwsza Zima Smoka Misiaka
Dzieci dziś było malutko, pewnie pomagały rodzicom lepić pierogi i lukrować pierniczki. A my w ramach odpoczynku od pakowania wybraliśmy doznania kulturalne zamiast kulinarnych.
Smok okazał się fajnym zwierzakiem. Lena zapowiadała, że Smoków to ona się boi. A ostatecznie były uśmiechy, chichoty i bicie braw.
Szkoda tylko, że w pośpiechu zapomniałam pochwycić z półki aparatu... Ech szkoda :)
I jeszcze na koniec: wpadłam na chwilę poczytać co słychać u moich ulubionych blogerów :) i znalazłam info o candy . Nie omieszkałam spróbować szczęścia w losowaniu. A cóż, może mi się poszczęści i cudny wianek zagości akurat na naszym stole wigilijnym :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz