czwartek, 16 kwietnia 2009

Nowe oblicza histerii

Matko.... znów się pojawiły. Znienacka. Tak po prostu. Dziś.
Lena wstała dziś lewą nogą. Od rana wycie. Od 6:00 do 7:00 płacz właściwie non stop. Gile do pasa (bo akurat katar), oczy podpuchnięte od płaczu. Wrzask taki, że aż w uszach świdruje.
Do tego oprócz płaczu i krzyku doszło wyładowywanie wściekłości. Rozumiem, że złość trzeba odreagować, że trzeba się wyżyć. Wiem, że Lenula nie radzi sobie z emocjami i nie potrafi sobie ich w głowie ułożyć. Pewnie sama jest mocno zagubiona i nie wie co się z nią dzieje.
Rano pudełko z kredkami dostało razy, bo nie chciało się otworzyć.
Potem mamina noga, bo nie chciałam jej założyć po raz 3 zdjętej skarpetki.
A po spacerze drzwi wejściowe zostały obite dziecięcymi rączkami, bo ... mama odpięła pasek od buta, a Lena chciała je zdjąć sama.
Jedyny sposób na te histerie to ignorowanie. Dochodzę do perfekcji. Nie wiem tylko, czy jak tato wróci po tygodniowej nieobecności do domu, będzie w stanie normalnie pracować.
Dobrze, że mamy teraz podwójny wózek - wyjdziemy na cały dzień i będzie mógł pracować. Bo w tym wrzasku pracować się nie da... a ktoś pracować musi byśmy mieli co do garnka wrzucić.
Och... Lenko, Lenko, dajesz mamie popalić.

Wieczorna scena z życia:

Szykuję kolację bo Lena woła, że głodna. Podaję a ona wybrzydza, wypluwa, jęczy. Nie chce jeść. Wkurzam się i wychodzę razem z kolacją z pokoju. Informuję Lenę, że jak nie chce to może nie jeść i pójdzie spać głodna. Wychodzę. Lena wrzeszczy, krzyczy, płacze... smarcze. W końcu przybiega do mnie, mówi że jest głodna. Idę z nią i podaję tą samą kolację, której przed chwilą nie chciała jeść. I co? Kolacja zjedzona bez protestów do ostatniego okruszka.
Moja panna po prostu chce stawiać na swoim.
Ciekawe czy tatuś jak wróci będzie umiał być konsekwentny.

A jeszcze dziś T wysłał do mnie sms'a, że może kupić Lenie rowerek biegowy. Bo w Budapeszcie jest duży ich wybór a ceny podobne do tych u nas. Tylko u nas wyboru prawie nie ma. Pytał się mnie czy kupić... miałam ochotę odpisać: "nie kupuj, Lena nie zasługuje na prezenty... to jej zachowanie". Ale przecież, to nie jej wina że nie potrafi sobie radzić z emocjami. Wyrośnie. A ja muszę tylko pewne zachowania wykorzenić, a pewne skierować na odpowiednie tory.

Dziś na placu zabaw Lena pouczała dzieci, że na zjeżdżalnie wchodzi się po schodkach a nie "pod prąd" po zjeżdżalni ;). A potem mówiła "nunu" chłopcu, który strącił zabawkę z ławki... tak dla zabawy, tak po prostu. Zachowanie chłopca i mnie się nie podobało, i ja bym go zbeształa (ale szybko pobiegł dalej), ale Lena zrobiła to po swojemu.

A Iwo... chyba powoli wracamy do normalności... Iwo ciut mniej płacze i ciut mniej domaga się noszenia na rękach... ale na razie tylko ciut :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz