Lena: Mamusiu, ułożysz rowerek?
Ja: Jasne
Lena: Suuuper, a my ułożymy resztę... to będą liście
Tu jeszcze widać, koła roweru:
Ale liście spadały wciąż i wciąż:
No i stało się... liście przysypały rower. Kto to pomyślał, by rower zostawiać na dworzu kiedy liście tak intensywnie spadają z ... rączek dzieci :))
Dzieje się coś wyjątkowego - między Słodziakami rodzi się wyjątkowa więź.
Zmiany rodzą zmiany. Chodzenie do przedszkola sprawiało, że dzieci ze sobą ciągle walczyły, były ciągłe awantury i otwarta wojna do pierwszej krwi. Odkąd Lena przestała chodzić do przedszkola w domu panuje atmosfera ogromnej, rodzinnej więzi. Jest spokój, radość i ciągły chichot maluchów.
Tak właśnie wyobrażałam sobie ich relacje. I staje się, na moich oczach się staje. Cieszę się, że mogę im to zapewnić będąc z nimi w domu. Jeszcze chwilę temu myślałam, że zwariuję z tymi ciągłymi awanturami. Dziś nie mogę się napatrzeć jak bardzo moje dzieci za sobą przepadają :)
Wczorajsze zabawy w pociąg... jak oni się tam pomieścili? :))
Jakoś się pomieścili :)
I jeszcze mieli miejsce by rozłożyć książeczki i poczytać :)
Jeszcze dwa tygodnie temu prędzej pudełko byłoby strzępkiem papieru niżby siedzieli w nim razem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz