poniedziałek, 30 maja 2011

Konik

Stało się jak się stało, Lena stała się podatną na wpływ reklamy. Od paru dni nalega:
"Mamooooo, chciałabym konika, który mówi po polsku"
Zostałam oczywiście głośno poinformowana, kiedy reklama była wyświetlana w tv i mam świadomość o jakim koniku marzy moja córka.
Hmmmmm....
Tak, mało to zabawek leży w kącie i nikt się nimi od tygodni nie interesuje?
Postawiłam Lenie warunek:
"Lenko, zgadzam się na konika, dostaniesz go, ale masz zadanie do wykonania. Przez tydzień masz być uśmiechnięta i radosna, a ja nie chcę słyszeć ciągłego jęczenia, marudzenia, narzekania i płaczu"
Lenka się zgodziła.
Dziś był pierwszy dzień.
Uśmiechnięty, radosny, zabawny...
Jak tylko słyszałam jęk i stękanie, mówiłam "Lenko, konik!" i jak ręką odjął jęczenie znikało.

Wybraliśmy się dziś na wyprawę autobusem do miasta. Wyprawa krótka i miasto to samo, bo jak wiadomo dłuższe wycieczki transportem kołowym kończą się pawiem. Wracając pytam się Leny:
"Lenuś, czekamy na autobus czy idziemy do domu na nóżkach?" (wycieczka byłaby dość długa ale do zrobienia)
A Lena na to:
"będą mnie nóżki bolały i nie będzie konika"
Hmmm.... taaaak, o co chodziło?
"Mamusiu, nóżki mnie będą bolały, będę marudziła i nie będzie konika. Czekamy na autobus."
No i czekaliśmy. :))

Wieczorem Lena patrząc sobie z dumą w lustrzane odbicie swoich oczu mówiła z radością:
"Będzie konik!"
Widziałam, że była z siebie dumna.
I z radością odlicza dni ile jeszcze musi ich minąć by dostała konika.

A ja w swojej naiwności wierzę, że Lena zobaczy przez ten tydzień, jak fajnie może być bez jęczenia i marudzenia, narzekania i wiecznego płaczu. Zobaczy i wreszcie będzie zaczynać i kończyć dzień uśmiechem.

Ostatnie tygodnie to była masakra. MA-SA-KRA!

Jak będzie trzeba, będą kolejne nagrody za uśmiechnięte dni... być może z wydłużonym terminem czekania.

1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki za wytrwałość Leny.
    Historie z jęczeniem znam z autopsji. Czasem bywa ciężko :-/

    OdpowiedzUsuń