środa, 11 maja 2011

Mlecze

Dużo ich mamy w ogrodzie. Bo nasz mały, "pożyczony" ogród jest dziki, niezagospodarowany, po prostu rosnący. I rośnie masa mleczy. A ja zakochałam się w nich. Są urocze... takie słoneczne, puchate, radosne. Dziś z mleczy pletliśmy wianki i gotowaliśmy mleczowe zupy dla lalek. I nie tylko dla lalek. Ja dostałam dwudaniowy obiad mleczowy :)

Lena i Iwo w wianuszkach. Lena jak widać na zdjęciu "wniebowzięta". Ale dziś cały dzień był w takim świetnym nastroju:











Lena idzie gotować mleczowy obiad...










*  *  *

Lenę ukąsił pierwszy w tym roku komar. Wczoraj ją ukąsił. Płakała, narzekała, marudziła, jęczała... a wszystko dlatego, że ten paskudny komar ją tak potraktował i ona nie może wytrzymać tak ją swędzi.
Dziś rano kazała sobie nakleić plasterek na ślad po ukąszeniu. Cały dzień z plasterkiem chodziła i była mega tragedia wieczorem, bo się plasterek w kąpieli odkleił.
Rany, a ile dni z komarami jeszcze przed nami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz