piątek, 14 stycznia 2011

Codzienne potyczki pocztowe

W tym tygodniu trzy spacery poranne miały cel... poczta.

Nie mogę się przyzwyczaić do nowego urzędu. Mały, bez numerków, ze smutnymi twarzami emerytów i ogromną kolejką.
Dziś weszliśmy i ujrzeliśmy kolejkę 10 osobową. Wychodziliśmy było już z 20 osób. Wszyscy stali w uroczym ogonku... i wciąż było słychać warczenie "proszę pana/droga pani tu jest koniec kolejki, jedna kolejka jest".

Dziś się zorientowałam, że 99% pocztowych klientów chce zrobić opłaty. I nie muszę stać w tych gigantycznych, sfrustrowanych ogonkach.

I dobrze.

I już mogę nawet codziennie chodzić na pocztę.

I chwała za net i możliwość robienia przelewów z wygodnego fotela we "własnym" domu :)

To sfrustrowanie widać na każdym kroku. W sklepach panie za ladą mają minę jakby się najadły cytryny. Na ulicach przechodnie wyglądają jakby właśnie weszli w psią kupę.

Od jutra zacznę liczyć ilość spotkanych, uśmiechniętych ludzi.
Powinnam zmieścić się i policzyć wszystkich na palcach dwóch rąk... a może i tego będzie za wiele.

Miłe zaskoczenie spotkało nas w "cukierni na rogu". Pani Cukierenka odpowiedziała na Dzień Dobry cztery razy, a potem jeszcze 3 razy na Do Widzenia. To dzięki Słodziakom, które uczą się grzecznego zachowania w miejscach publicznych :))

1 komentarz:

  1. Nooo wcale tak, zle nie jest :) A cukiernia na rogu ta obok Kościoła? Tam pracujace panie sa baaardzo mile i jeszcze ze 2 razy sie tam pojawisz i Panie beda sie zwracaly do Slodziakow po imieniu :)
    Klusia

    OdpowiedzUsuń