wtorek, 4 stycznia 2011

Wędrówki po okolicy

Zgodnie z planem wybraliśmy się dziś na spacer po okolicy. Z celem, którym było uzyskanie gotówki ze ściany. Taaak, ale gdzie szukać bankomatu? Wśród domków jednorodzinnych brak jakiegokolwiek budynku banku. Wsadziłam dzieciaki na sanki i ruszyliśmy w przeciwnym kierunku do wczorajszego.

Pierwsze 10 minut spaceru było całkiem przyjemne a sanki jechały prawie same po ośnieżonym chodniku. Potem było tylko gorzej.

Kto to wpadł na pomysł by odśnieżyć wszystkie chodniki do żywej kostki?
No kto to nie pomyślał o matkach z dziećmi na sankach?
Naprawdę najważniejsze by staruszki nie połamały nóg?

Nie miałam wyjścia i ciągnęłam sanki po jezdni, bo na nich leżała śnieżna breja w kolorze żółto-szarym. No ale przynajmniej sanki jechały lekko a płozy nie płakały żałośnie zgrzytając pod oknami licznych mieszkańców osiedla. Dobrze, że uliczki osiedlowe i ruch minimalny :)

Wycieczka ze małymi epizodami do zapamiętania:

1. jak się ciągnie sanki, a dzieci nie chcą pomagać, nie należy robić zakupów bo potem brakuje trzeciej ręki do dźwigania siat

2. jak się wiezie lalkę na sankach trzeba być bardziej ostrożnym bo się nie przytrzyma w razie konieczności

A i uwielbiam uśmiech Leny, który pojawia się na jej buzi gdy młodszy brat zawsze o niej pamięta. Dziś, gdy Iwo specjalnie dla niej szukał drugiego, takiego samego jak jego własny, małego patyczka do rysowania na śniegu. Rozbrajające :)

Słodziaki są coraz bardziej zgraną drużyną, coraz częściej przeciwko mamie, która próbuje zaprowadzić porządek i dyscyplinę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz