piątek, 11 lutego 2011

Bliżej jest fajniej

Po zmianie miejsca zamieszkania, jesteśmy teraz nie tylko blisko babci i dziadka, ale również blisko małych kuzynów/braci stryjecznych.
Jak jeszcze niedawno widywaliśmy się kilka razy w roku, tak teraz widujemy się ... raz w tygodniu.
Dzieci same dopominają się odwiedzin.
Kiedyś by się razem bawić potrzebowali przynajmniej godziny by się ze sobą oswoić. Teraz jest istne szaleństwo od momentu otworzenia drzwi :)
Mam nadzieję, że im tak zostanie i że będą zgraną drużyną.


Gotowanie, męska rzecz:


Jeżdżenie autami, równie męskie zajęcie:


Wspólne zabawy kredą:


I wspólne układanie magnetycznych literek:


Wspólne picie wody na "trzy cztery":








I wspólny odpoczynek:








W niedzielę pewnie spotkają się znów, na obiedzie u dziadków :).

3 komentarze:

  1. My tez lubimy odwiedziny sąsiadów, kuzynów i kuzynek. U nas trochę rzadziej ale i tak moje dzieci mimo, że nie chodzą do przedszkola nie mogą narzekać na brak kontaktu z dziećmi. Teraz nam szykują się urodziny młodszego synka. Ośmioro dzieci i zastanawiam się gdzie ja ich pomieszczę z rodzicami. Nasze mieszkanka na górze jeszcze podłóg nie mają. Aż się boję pomyśleć o ogarnięciu tej brygady.
    Ładnie się bawią dzieciaczki i widać, że się lubią.
    Jak zwykle piękne zdjęcia. Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lena za miesiąc kończy 4 lata i też szykuje nam się impreza na kilkoro dzieci i kilkoro dorosłych. Ja lubię ten czas przed i w trakcie przyjęcia, przygotowywanie tortu i dekoracji. Nie mniej zamieszanie będzie niezimskie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też lubię te przygotowania. Niezapomniane chwile zwłaszcza jak uwiecznione na zfjęciach.

    OdpowiedzUsuń