sobota, 5 lutego 2011

Urwanie głowy

Wiatrzysko takie, że głowę chcę urwać.
Wyszłam tylko na kilka minut i już wiedziałam, że czas spędzimy dziś na zabawach domowych.
Bałam się nie tylko przewiania, bałam się oberwać czymś latającym po głowie.
Wyszłam tylko na kilka chwil i wróciłam z mega potarganymi włosami. I jeszcze przeraziła mnie lecąca blacha z dachu sąsiada, która wylądowała tuż pod naszym oknem. Sąsiad blachę zabrał z uśmiechem na twarzy. Cóż za poczucie humoru. Drugi arkusz blaszanej dachówki zwisa smętnie z dachu garażu, w połowie nad naszym ogrodem. Zatrzymało go drzewo.

*   *   *

Co lekarz to inne leki, to inne przypuszczenia, to inna diagnoza.
Najważniejsze jednak, że leki zaczynają działać. Nie spektakularnie, powoli ale widzę efekt.
Wreszcie Lena nie drapie się tak strasznie a skóra przestaje być czerwona.
Okiem pani doktor to uczulenie na jakiś barwnik, coś sztucznego w jedzeniu, być może miód.
Na moje oko, po dwutygodniowych obserwacjach, winę ponoszą śniadaniowe chrupki miodowe lub cynamonowe, miód w czystej postaci lub jakieś inne barachło. Ostatecznie wszystkie chrupki śniadaniowe dostały nakaz eksmisji. Lena wie, że jeść chrupków nie może, więc nie pyta. A Iwo od czasu do czasu wspomina, że chciałby. Ale jeszcze tego brakowało by i jego zsypało. 

2 komentarze:

  1. ale tu fajnie u Ciebie zostaje! u nas tez wieje niemilosiernie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak mi miło :) Zapraszam :) I też zaglądam do Ciebie :))

    OdpowiedzUsuń