piątek, 4 marca 2011

Do pracy z tatą

Ostatnio T ma dużo na głowie. Ciągle w biegu, ciągle w niedoczasie.
Dużo nie ma go w domu.
Jak jest, wciąż pochłonięty jest pracą. Siedzi wówczas zamknięty w gabinecie i jest ale go nie ma.
Dziś wyjeżdżał zaraz po śniadaniu.
Tak jak w środę.
Tak jak w czwartek.
Dziś też zaraz po śniadaniu zebrał się do wyjścia.
Iwo, tatusiowy synek, który dziś w nocy pocieszał nocne koszmary w ramionach taty, bardzo przeżył rozstanie. Na słowa "tata jedzie do pracy" Iwo powiedział "Moja teź pjaci, oć" i wziął tatę za rękę. I nie mógł zrozumieć, że tato nie może go zabrać ze sobą do pracy. Miał do taty żal, że nie chce go zabrać do pracy.
Jak przyszło do machania na pożegnanie, prze z okno, Iwo łkał i za nic nie chciał pomachać. Obraził się.
Szkoda mi go było.
I mogłam tylko przytulić.
Jak T nie ma w domu, jestem od przytulania i pocieszania.
Gdy T jest, jestem tylko od przygotowywania posiłków ;) a od przytulania jest T. :)
I troszkę cieszę się na tę nieobecność T w domu. Dzięki temu mogę się nacieszyć przytulaniem Iwcia
Dziś w nocy, kiedy z winy koszmaru wylądował w naszym łóżku, mogłam go poprzytulać jak usnął. Przez sen. Jak nie spał, jak płakał, jak zobaczył że jest tata, do taty chciał się tylko przytulać... na moje utulanie reagował jeszcze większym płaczem.

Wiem, że mocno by mnie to zabolało, gdyby Iwo był pierworodnym i jedynym.
Ale że Lena też kiedyś mocno potrzebowała taty, wiem że Iwo z tego wyrośnie i będzie się jeszcze do mnie przybiegał na przytulanki :).

Smutasek:



A Lena pisze do taty list:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz