wtorek, 8 marca 2011

Rowy i Doliny

Podobno w listopadzie jest najwięcej samobójstw.
Mnie listopad nie przygnębia. Perspektywa zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia skutecznie osładza listopadową szarość i ponurość.
Natomiast jak co roku, na początku marca, totalnie wybijam się z przyjętego rytmu.
Zaliczam dno Rowu Mariańskiego i trudno odnaleźć pozytywy dnia codziennego.
Od piątku próbuję znaleźć wyjście i cały czas szukam...

Wczoraj na poprawienie nastroju wszyscy razem piekliśmy czekoladowe ciasteczka. No i tak, w domu przepięknie pachniało czekoladą. Dzieciaki zajadały się ciastkami po kolacji, przed myciem zębów. Ja zjadłam kilka, doszłam do wniosku, że są przeraźliwie słodkie, że będę po nich wielkości trzydrzwiowej szafy .... i tak oto ciasteczka na podniesienie nastroju, wcale nie okazały się pomocą a kolejną kroplą do czary goryczy.

Dziś na stole w jadalni zagościły piękne pąki liliowych tulipanów. Ich nóżki zanurzone w kryształowo przejrzystej wodzie, główki łagodnie zwisają nad blatem stołu... a u mnie nastrój jak te tulipanowe pąki, nadal baaaardzo nisko.

Ja wiem, że to minie. Ja wiem, że to raz w roku. Ja wiem, że to wiosenne przesilenie... Ale kurczaki złociste, niech już się skończy bo moja rodzina już ze mną nie wytrzymuje :)

Jutro Duże Święto Lenki w małym gronie :)
W większym gronie będzie w przyszłą sobotę. Postanowiliśmy przełożyć przyjęcie ze względu na wyjazd T.

3 komentarze:

  1. Nezi kochana, miałam podobną dolinę w lutym. Na szczęście dni pełne słońca pomogły. Będzie lepiej zobaczysz i najlepszego dla Lenki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ściskam. Pozytywne w tym wszystkim jest to, że w końcu minie!

    Najlepszego dla Leny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nezi, wszystkiego najlepszego dla Lenki!
    I dla Ciebie również! Nie daj się dołom- wkrótce zrobi się ciepło i świat będzie wyglądał zupełnie inaczej ;)
    ps. a tak w ogóle to łączę się w bólu...

    agnieszka_

    OdpowiedzUsuń